Rano obudziłam
się z potężnym kacem moralnym. Cholera, dlaczego on to zrobił? Dużo lepiej mi
się żyło w przeświadczeniu, że on nie jest mną zainteresowany. Chociaż w sumie,
może nadal tak jest. Może traktuje mnie tylko i wyłącznie jako panienkę do
zaliczenia ? Przecież on może mieć każdą, więc dlaczego ma wybrać akurat mnie ?
Chciał się ze mną przespać, myślał, że będzie łatwo, ale kiedy zdał sobie
sprawę z tego, że nie należę do grona dziewczyn "lekkich obyczajów"
da mi spokój. Tak będzie lepiej, tylko dla kogo ? Taa, moje życie zdecydowanie
nie ma sensu. Na samą myśl, że dzisiaj będę musiała go oglądać, rozmawiać z
nim, robiło mi się słabo. Najchętniej zostałabym cały dzień w łóżku, ale wiem
że gdybym dzisiaj nie przyszła do pracy, to równie dobrze mogłabym już wcale do
niej nie przychodzić. Cóż mi pozostało... zwlokłam się z łóżka i poszłam do
łazienki. Miałam potwornie zły humor. Denerwowało mnie wszystko, dosłownie.
Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni, żeby zrobić śniadanie, jednak moja
przyjaciółka mnie uprzedziła. Usiadłam więc przy stoliku i ślepo wgapiałam się
w filiżankę wypełnioną kawą.
-Majka ! Czy
ty mnie w ogóle słuchasz ?- z transu wyrwał mnie głos Angeliki.
-Tak, to
znaczy nie. Przepraszam zamyśliłam się.
-No właśnie
widzę. Siedzisz jak struta. Powiedz mi co się wczoraj stało?
-Nic się nie
stało. Dlaczego miało by się coś stać?
-Majka,
przecież widzę...
-No dobra
no, stało się. - powiedziałam i zaczęłam jej streszczać wczorajsze wydarzenia z
udziałem pana L.
-Nie rozumiem
o co ci chodzi. Niejedna na twoim miejscu...- zaczęła, ale nie pozwoliłam jej
dokończyć.
-Niejedna
może tak, ale nie ja ! Nie wiem po co ci to powiedziałam, wiedziałam że tak
zareagujesz.- powiedziałam z wyrzutem.
-Dobra,
przepraszam. Ale prawda jest taka że was do siebie ciągnie.
-Nie prawda
!
-Tak, tak. A
Cristiano Ronaldo nie goli nóg... - zironizowała Angelika.
-Na to
wygląda.- powiedziałam ukrywając uśmiech.
-Powiedz mi,
dlaczego okłamujesz samą siebie? Ja rozumiem, że boisz się tego że przeszłość
do ciebie wróci, ale do cholery nie możesz cały czas żyć tym co było.
-Ja to wiem,
tylko to wcale nie jest takie proste.
-Przecież
nikt nie obiecywał nam że będzie łatwo. Świat należy do odważnych. - hmm...
słowa mojej babci. Od razu się uśmiechnęłam. Tak bardzo mi jej brakuje. Ona
zawsze wiedziała jak mi pomóc...
-Dziękuję
ci.- odpowiedziałam i przytuliłam się do przyjaciółki.
-Nie ma
sprawy. Od tego tu jestem .
Po rozmowie
z przyjaciółką od razu poprawił mi się humor. Poszłam do swojego pokoju i
zaczęłam się przygotowywać. W końcu dziś ważny mecz. Takie być albo nie być.
Nie wiem czym denerwowałam się bardziej, tym że jeśli nie wygrają to wszystko
pójdzie na marne czy tym, że będę musiała stanąć twarzą w twarz z Robertem.
Postanowiłam ubrać się dziś bardziej elegancko niż zwykle. Wybrałam czarne legginsy,
kremową koszulę z ozdobnym kołnierzykiem i ze względu na to, że na murawę nie
wolno wejść w szpilkach, wybrałam czarne balerinki. Do rozpoczęcia meczu były
jeszcze dwie godziny, ale mimo tego postanowiłam pojechać do pracy wcześniej na
wypadek gdyby jakiegoś piłkarza dopadła nagła depresja. Po 20 minutach byłam
już w swoim gabinecie. Usłyszałam pukanie do drzwi, w których po chwili pojawił
się Jurgen Klopp.
-Coś się
stało szefie ?- zapytałam z niepokojem.
-Nie nic,
ale jak zaraz z kimś nie porozmawiam to zwariuję.
Siedzieliśmy
w moim gabinecie i rozmawialiśmy o piłkarzach. Klopp przedyskutował ze mną
kilka zagrań taktycznych i ogólną organizację drużyny. Chciał zobaczyć jak to
wszystko wygląda z punktu psychologicznego.
-... więc
myślę, że to zbyt ryzykowny pomysł. Dobrze pan wie, że on jest bardzo
impulsywny i wybuchowy, a każda czerwona, czy nawet żółta kartka to dla nas
gwóźdź do trumny.
-No tak może
masz rację, ale widzisz, potrzebujemy pomysłu.
-Hm, a może
postawmy go w środku, wtedy on przesunie się tutaj i Lewandowski nie będzie już
osaczony z każdej strony, ponieważ obrońcy będą się musieli skupić na
pozostałych dwóch piłkarzach.- tłumaczyłam przestawiając figurki piłkarzy na
makiecie, którą przyniósł ze sobą Jurgen.
-No tak, ale
kto mu będzie dogrywał piłki ?
-Jak to kto?
Błaszczykowski i Piszczek.
-Wiesz, to
może się udać. Świetny pomysł. Świetny...- trener opuścił mój gabinet patrząc i
analizując mój plan. Mecz zbliżał się wielkimi krokami, a stres coraz bardziej
się nasilał. Po chwili, znowu usłyszałam pukanie do moich drzwi. Tym razem
zobaczyłam w nich Roberta. Całe szczęście, że siedziałam, bo w przeciwnym razie
chyba bym się przewróciła.
-Czego
chcesz?- zapytałam nieprzyjemnym tonem.
-Możemy
porozmawiać?
-Chyba nie
mamy o czym.- bąknęłam.
-Majka,
proszę nie złość się na mnie. Wiem, jestem idiotą, ale to było silniejsze ode
mnie.
-Jeżeli już
skończyłeś, to proszę cię wyjdź.- nie miałam ochoty słuchać jego tłumaczeń.
-Dlaczego ty
taka jesteś?
-To znaczy
jaka?
-Chłodna.
-Ah, czyli
jeżeli jakaś dziewczyna nie wskakuje ci od razu do łóżka, to znaczy, że jest
chłodna tak? Normalnie, każdego faceta żyjącego w takim przeświadczeniu byłoby
mi żal, ale ciebie jakoś nie.- odparłam i sztucznie się do niego uśmiechnęłam.
Zabrałam jeszcze tylko swój telefon i wymijając Roberta wyszłam z gabinetu i
udałam się do szatni.
Atmosfera
była bardzo napięta, wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Co chwilę widziałam
jak Robert na mnie zerka. W końcu przyszedł trener i kazał wychodzić. Piłkarze
ustawiali sie w tunelu. Ostatnie zdania wymienione między sobą, a po chwili
wszyscy wyszli na murawę. Krzyk fanów, melodia hymnów, podanie sobie rąk przez
piłkarzy obu drużyn. Tak za to właśnie kocham piłkę nożną. Zajęłam siedzenie
tuż obok Jurgena. Nie wiedziałam czy będę dała radę wysiedzieć na miejscu. W
końcu pierwszy gwizdek. Kiedy patrzyłam na Roberta, na jego grę, przypomniało
mi się dlaczego kiedyś tak o nim marzyłam. No właśnie, tylko czy aby na pewno
jest to przeszłością ? Nie zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo w tym
momencie drużyna przeciwna zdobyła gola. Jurgen jak oparzony wyskoczył z
krzesła i pognał do granicy boiska, jak to zwykł robić każdy trener, gdy jego
drużyna traciła punkty. Koniec pierwszej połowy i 1:0 dla rywali. Byłam na nich
wściekła. Wiedziałam, że nie wierzą w to, co robią.
-Powiedźcie
mi jedną rzecz ?! Co wy do jasnej cholery wyprawiacie ?! Na prawdę wam aż tak
na niczym nie zależy ?- krzyczałam na nich ze złością.
-Zależy, ale
oni są po prostu lepsi.- odezwał się Leitner.
-Czy wy
jesteście aż tak ograniczeni ? Jak lepsi ? Jeżeli wyjdziecie na boisko z taką
myślą, to na pewno przegracie ! Weźcie się w końcu w garść, a nie zachowujcie
jak baby !- powiedziałam nieco wyśmiewnym tonem, choć tak na prawdę szczęście
było gdzieś baaardzo daleko.
***********************************
Najwidoczniej
moje metody wstrząsowe podziałały. Mecz zakończył się wynikiem 4:1 dla Borussi.
Wszyscy skakali i cieszyli się . Kehl stwierdził, że dziś zaprasza wszystkich
do siebie, aby świętować wygraną.
Już o 20
cała drużyna roznosiła dom Sebastiana. Razem z Angeliką weszłyśmy do środka i
już wiedziałam, że to będzie najlepsza impreza w moim życiu. Na środku
ogromnego salonu Piszczek, Kuba, Reus i Gundogan grali w Twistera. Musieli być
już nieźle wstawieni bo pozycje w których sie znajdowali były bardzo
dwuznaczne. W kolejnej części domu Hummels i Subotic urządzili sobie zapasy.
Wyglądali komicznie z prześcieradłami zawiązanymi w pasie. Weszłyśmy dalej, a
Angelika w momencie zniknęła gdzieś z Mario. No tak, mogłam się tego domyślić...
Wyszłam na taras, gdzie znajdowała się większa część drużyny, oczywiście
Lewandowski też tam był. Po chwili obok mnie pojawił się jakiś mężczyzna. Na
oko miał 23-24 lata. Ale mniejsza o to, ważniejsze, że był niesamowicie
przystojny ! Jedno jest pewne, nie był piłkarzem, bo na pewno bym go poznała.
-Napijesz
się drinka ?- zwrócił się do mnie nieznajomy podając szklankę z kolorowym czymś
.
-Czemu nie,
dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Daniel,
miło mi.- przedstawił się.
-Majka, mi
również.- podaliśmy sobie ręce i po chwili zaczęliśmy rozmawiać jakbyśmy się
znali od dawna. Dowiedziałam się, że mój towarzysz jest znajomym Sebastiana
Kehla i przyjechał tu na mecz. Był bardzo miły, świetnie się dogadywaliśmy. Na
rozmowie z moim nowym znajomym zleciało mi bardzo dużo czasu. Przeprosiłam go
na chwilę i poszłam poszukać Angeliki. Nigdzie jej nie widziałam więc
postanowiłam do niej zadzwonić. Jak się okazało, nie potrzebnie się martwiłam,
bo ona całkiem dobrze radziła sobie razem z Mario. Rozejrzałam się po mieszkaniu
i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Kuba i Łukasz zasnęli na macie do
Twistera w bardzo dziwnej pozycji, Reus i Gundogan spali na kanapie oparci o
siebie, a Hummels przytulał się do pustej butelki po Johnnie Walkerze. Reszta
ekipy radziła sobie dużo lepiej.
-Dalej się
na mnie gniewasz ?- usłyszałam za sobą głos Roberta. On jako jeden z
nielicznych jeszcze jakoś się trzymał.
-A jak ci
powiem, że nie to dasz mi już święty spokój ?- nie chciałam być taka niemiła,
ale zasłużył sobie na to.
-Aha, czyli
tak. Powiedz mi co mam jeszcze zrobić, żebyś mi w końcu wybaczyła ? Brakuje mi
tych naszych rozmów. Odzywasz się do wszystkich, tylko nie do mnie.
-No wiesz,
nie wszyscy rzucają się na mnie w moim własnym mieszkaniu.- odparłam z ironią.
-Na litość Boską,
Majka jak mam cię za to przeprosić ?
-Dobra, no
już, twoje grzechy zostają ci odpuszczone. Ale jak jeszcze raz...
-Okej,
rozumiem- rączki przy sobie. Będzie ciężko, ale się postaram.- wtrącił z
cwaniackim uśmieszkiem. Boże, jak ja kochałam ten jego uśmiech i te niebieskie
oczy i w ogóle wszystko... Zaraz, zaraz, za bardzo się rozkręciłaś Majka, to na
pewno przez ten alkohol- skarciłam się w duchu.
-Lepiej dla
ciebie, żebyś się starał. - powiedziałam z uśmiechem.
-Pięknie się
uśmiechasz.
-Lewandowski
!- upomniałam go.
-No przecież
to był tylko niewinny komplement.- bronił się.
-No dobrze,
skoro był niewinny to bardzo dziękuję. - zrobiło mi się ciepło na sercu.-
Robert przepraszam, ale muszę już jechać. - powiedziałam i zadzwoniłam po
taksówkę.
Siedziałam w
samochodzie i zastanawiałam się nad tym co się dziś wydarzyło. Nie wiem, czy
jest sens dalej się okłamywać... On mi się podoba czy tego chce czy nie...
Musiałam to w końcu sobie przyznać. Kiedy był obok, wydawało mi się, że reszta
świata nie istnieje. Najchętniej przytuliłabym go z całej siły i nigdy już nie
wypuściła z objęć, ale coś mnie przed nim ostrzegało. Tak jakby jakiś
wewnętrzny głos mówił "Majka, to nie jest dobry pomysł". Wiedziałam
nawet czemu tak jest. Na samą myśl o tym, że mam się z kimś związać wracały
wszystkie wspomnienia. Dwa lata temu miałam chłopaka. Byliśmy ze sobą długo,
ufałam mu bezgranicznie. Postanowiliśmy zamieszkać razem i wtedy wszystko się
zaczęło. Piekło na ziemi. Obudziłam się pewnej nocy i zauważyłam, że Michała
nie ma przy mnie. Szukałam go po całym mieszkaniu. Dzwoniłam, ale oczywiście
nie odebrał. Wrócił o godzinie 9. Całą noc nie zmrużyłam oka. Zapytałam go,
gdzie był, a on bardzo się zdenerwował. Zaczął mnie wyzywać i bić. Nie mogłam
uwierzyć, że to ten sam facet, który jeszcze wczoraj zapewniał, że mnie kocha,
był taki czuły. Kiedy już się uspokoił pobiegłam do pokoju i zaczęłam pakować
swoje rzeczy, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuacje. Stanął w drzwiach
sypialni i zaczął się śmiać. Rzucił mnie na łóżko i zgwałcił... Tak mój własny
chłopak mnie zgwałcił. Ale wbrew pozorom to nie było najgorsze. W obawie przed
moją ucieczką, zawsze kiedy wychodził zamykał mnie w pokoju. Więził mnie tam
przez tydzień. W końcu Angelika zorientowała się, że coś jest nie tak. Wezwała policję
i dopiero wtedy moja męka się skończyła. Na samo to wspomnienie łzy spłynęły mi
po policzku. Wiedziałam, że Robert nie byłby do czegoś takiego zdolny, ale mimo
to bałam się. Bałam się zaangażować, zaufać, że znowu ktoś mnie skrzywdzi.
Wiedziałam, że Lewy nie jest wzorem cnót, zdradził swoją narzeczoną i ostatnimi
czasy nie stronił od kobiet, co łatwo można było przeczytać w każdym brukowcu.
Nie wierzyłam, że on może stworzyć jakiś normalny związek, a ja nie miałam
ochoty płakać po kolejnej nieudanej próbie. Tym bardziej byłam zła na siebie,
że mam do niego taką słabość. Wolałam sobie znaleźć normalnego faceta, któremu
będę potrafiła znowu zaufać. Pogrążona w rozmyślaniach dotarłam do swojego
domu. Angeliki nie było, ponieważ świetnie bawiła się z Mario. Postanowiłam więc
wyjąć butelkę czerwonego wina. Mówią, że spożywanie alkoholu w samotności to
pierwszy krok do alkoholizmu, ale dziś nie potrafiłam inaczej. Kiedy już cała
butelka była pusta, ostatkiem sił dotarłam do łazienki, szybko się umyłam i jedyną
rzeczą jaką byłam jeszcze w stanie zrobić to po prostu pójść spać.
________________________________________________________________________
Nowy rozdział. Bardzo was proszę, żebyście pisali co o nim myślicie, bo ja jakoś nie mogę się przekonać. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział przyjdzie mi więcej pomysłów. ENJOY !
Stylóweczka ! Danger swaggy !
Uwielbiam twoje opowiadanie! :)
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadania są świetne :) :) :)
OdpowiedzUsuńWiecie co, jestem chora, wszystko mnie denerwuje, jutro mam sprawdzian z fizyki, który mam w domu ale nawet nie potrafię go rozwiązać, tak jak reszta mojej klasy. Muszę iść jutro do szkoły i tak czy siak go napisać. Dostanę z niego 1, ogólnie moje życie jest beznadziejne. Aż tu nagle wchodze na bloga, czytam wasze komentarze i sobie myślę "świat jest jednak piękny". Oczywiście bez fizyki byłby jeszcze lepszy ale nie można mieć wszystkiego . DZIĘKUJĘ !
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, tak jak i całe opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuń