wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział VIII



Rano obudziłam się z potężnym kacem moralnym. Cholera, dlaczego on to zrobił? Dużo lepiej mi się żyło w przeświadczeniu, że on nie jest mną zainteresowany. Chociaż w sumie, może nadal tak jest. Może traktuje mnie tylko i wyłącznie jako panienkę do zaliczenia ? Przecież on może mieć każdą, więc dlaczego ma wybrać akurat mnie ? Chciał się ze mną przespać, myślał, że będzie łatwo, ale kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie należę do grona dziewczyn "lekkich obyczajów" da mi spokój. Tak będzie lepiej, tylko dla kogo ? Taa, moje życie zdecydowanie nie ma sensu. Na samą myśl, że dzisiaj będę musiała go oglądać, rozmawiać z nim, robiło mi się słabo. Najchętniej zostałabym cały dzień w łóżku, ale wiem że gdybym dzisiaj nie przyszła do pracy, to równie dobrze mogłabym już wcale do niej nie przychodzić. Cóż mi pozostało... zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Miałam potwornie zły humor. Denerwowało mnie wszystko, dosłownie. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni, żeby zrobić śniadanie, jednak moja przyjaciółka mnie uprzedziła. Usiadłam więc przy stoliku i ślepo wgapiałam się w filiżankę wypełnioną kawą.
-Majka ! Czy ty mnie w ogóle słuchasz ?- z transu wyrwał mnie głos Angeliki.
-Tak, to znaczy nie. Przepraszam zamyśliłam się.
-No właśnie widzę. Siedzisz jak struta. Powiedz mi co się wczoraj stało?
-Nic się nie stało. Dlaczego miało by się coś stać?
-Majka, przecież widzę...
-No dobra no, stało się. - powiedziałam i zaczęłam jej streszczać wczorajsze wydarzenia z udziałem pana L.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. Niejedna na twoim miejscu...- zaczęła, ale nie pozwoliłam jej dokończyć.
-Niejedna może tak, ale nie ja ! Nie wiem po co ci to powiedziałam, wiedziałam że tak zareagujesz.- powiedziałam z wyrzutem.
-Dobra, przepraszam. Ale prawda jest taka że was do siebie ciągnie.
-Nie prawda !
-Tak, tak. A Cristiano Ronaldo nie goli nóg... - zironizowała Angelika.
-Na to wygląda.- powiedziałam ukrywając uśmiech.
-Powiedz mi, dlaczego okłamujesz samą siebie? Ja rozumiem, że boisz się tego że przeszłość do ciebie wróci, ale do cholery nie możesz cały czas żyć tym co było.
-Ja to wiem, tylko to wcale nie jest takie proste.
-Przecież nikt nie obiecywał nam że będzie łatwo. Świat należy do odważnych. - hmm... słowa mojej babci. Od razu się uśmiechnęłam. Tak bardzo mi jej brakuje. Ona zawsze wiedziała jak mi pomóc...
-Dziękuję ci.- odpowiedziałam i przytuliłam się do przyjaciółki.
-Nie ma sprawy. Od tego tu jestem .
Po rozmowie z przyjaciółką od razu poprawił mi się humor. Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się przygotowywać. W końcu dziś ważny mecz. Takie być albo nie być. Nie wiem czym denerwowałam się bardziej, tym że jeśli nie wygrają to wszystko pójdzie na marne czy tym, że będę musiała stanąć twarzą w twarz z Robertem. Postanowiłam ubrać się dziś bardziej elegancko niż zwykle. Wybrałam czarne legginsy, kremową koszulę z ozdobnym kołnierzykiem i ze względu na to, że na murawę nie wolno wejść w szpilkach, wybrałam czarne balerinki. Do rozpoczęcia meczu były jeszcze dwie godziny, ale mimo tego postanowiłam pojechać do pracy wcześniej na wypadek gdyby jakiegoś piłkarza dopadła nagła depresja. Po 20 minutach byłam już w swoim gabinecie. Usłyszałam pukanie do drzwi, w których po chwili pojawił się Jurgen Klopp.
-Coś się stało szefie ?- zapytałam z niepokojem.
-Nie nic, ale jak zaraz z kimś nie porozmawiam to zwariuję.
Siedzieliśmy w moim gabinecie i rozmawialiśmy o piłkarzach. Klopp przedyskutował ze mną kilka zagrań taktycznych i ogólną organizację drużyny. Chciał zobaczyć jak to wszystko wygląda z punktu psychologicznego.
-... więc myślę, że to zbyt ryzykowny pomysł. Dobrze pan wie, że on jest bardzo impulsywny i wybuchowy, a każda czerwona, czy nawet żółta kartka to dla nas gwóźdź do trumny.
-No tak może masz rację, ale widzisz, potrzebujemy pomysłu.
-Hm, a może postawmy go w środku, wtedy on przesunie się tutaj i Lewandowski nie będzie już osaczony z każdej strony, ponieważ obrońcy będą się musieli skupić na pozostałych dwóch piłkarzach.- tłumaczyłam przestawiając figurki piłkarzy na makiecie, którą przyniósł ze sobą Jurgen.
-No tak, ale kto mu będzie dogrywał piłki ?
-Jak to kto? Błaszczykowski i Piszczek.
-Wiesz, to może się udać. Świetny pomysł. Świetny...- trener opuścił mój gabinet patrząc i analizując mój plan. Mecz zbliżał się wielkimi krokami, a stres coraz bardziej się nasilał. Po chwili, znowu usłyszałam pukanie do moich drzwi. Tym razem zobaczyłam w nich Roberta. Całe szczęście, że siedziałam, bo w przeciwnym razie chyba bym się przewróciła.
-Czego chcesz?- zapytałam nieprzyjemnym tonem.
-Możemy porozmawiać?
-Chyba nie mamy o czym.- bąknęłam.
-Majka, proszę nie złość się na mnie. Wiem, jestem idiotą, ale to było silniejsze ode mnie.
-Jeżeli już skończyłeś, to proszę cię wyjdź.- nie miałam ochoty słuchać jego tłumaczeń.
-Dlaczego ty taka jesteś?
-To znaczy jaka?
-Chłodna.
-Ah, czyli jeżeli jakaś dziewczyna nie wskakuje ci od razu do łóżka, to znaczy, że jest chłodna tak? Normalnie, każdego faceta żyjącego w takim przeświadczeniu byłoby mi żal, ale ciebie jakoś nie.- odparłam i sztucznie się do niego uśmiechnęłam. Zabrałam jeszcze tylko swój telefon i wymijając Roberta wyszłam z gabinetu i udałam się do szatni.
Atmosfera była bardzo napięta, wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Co chwilę widziałam jak Robert na mnie zerka. W końcu przyszedł trener i kazał wychodzić. Piłkarze ustawiali sie w tunelu. Ostatnie zdania wymienione między sobą, a po chwili wszyscy wyszli na murawę. Krzyk fanów, melodia hymnów, podanie sobie rąk przez piłkarzy obu drużyn. Tak za to właśnie kocham piłkę nożną. Zajęłam siedzenie tuż obok Jurgena. Nie wiedziałam czy będę dała radę wysiedzieć na miejscu. W końcu pierwszy gwizdek. Kiedy patrzyłam na Roberta, na jego grę, przypomniało mi się dlaczego kiedyś tak o nim marzyłam. No właśnie, tylko czy aby na pewno jest to przeszłością ? Nie zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo w tym momencie drużyna przeciwna zdobyła gola. Jurgen jak oparzony wyskoczył z krzesła i pognał do granicy boiska, jak to zwykł robić każdy trener, gdy jego drużyna traciła punkty. Koniec pierwszej połowy i 1:0 dla rywali. Byłam na nich wściekła. Wiedziałam, że nie wierzą w to, co robią.
-Powiedźcie mi jedną rzecz ?! Co wy do jasnej cholery wyprawiacie ?! Na prawdę wam aż tak na niczym nie zależy ?- krzyczałam na nich ze złością.
-Zależy, ale oni są po prostu lepsi.- odezwał się Leitner.
-Czy wy jesteście aż tak ograniczeni ? Jak lepsi ? Jeżeli wyjdziecie na boisko z taką myślą, to na pewno przegracie ! Weźcie się w końcu w garść, a nie zachowujcie jak baby !- powiedziałam nieco wyśmiewnym tonem, choć tak na prawdę szczęście było gdzieś baaardzo daleko.
***********************************
Najwidoczniej moje metody wstrząsowe podziałały. Mecz zakończył się wynikiem 4:1 dla Borussi. Wszyscy skakali i cieszyli się . Kehl stwierdził, że dziś zaprasza wszystkich do siebie, aby świętować wygraną.
Już o 20 cała drużyna roznosiła dom Sebastiana. Razem z Angeliką weszłyśmy do środka i już wiedziałam, że to będzie najlepsza impreza w moim życiu. Na środku ogromnego salonu Piszczek, Kuba, Reus i Gundogan grali w Twistera. Musieli być już nieźle wstawieni bo pozycje w których sie znajdowali były bardzo dwuznaczne. W kolejnej części domu Hummels i Subotic urządzili sobie zapasy. Wyglądali komicznie z prześcieradłami zawiązanymi w pasie. Weszłyśmy dalej, a Angelika w momencie zniknęła gdzieś z Mario. No tak, mogłam się tego domyślić... Wyszłam na taras, gdzie znajdowała się większa część drużyny, oczywiście Lewandowski też tam był. Po chwili obok mnie pojawił się jakiś mężczyzna. Na oko miał 23-24 lata. Ale mniejsza o to, ważniejsze, że był niesamowicie przystojny ! Jedno jest pewne, nie był piłkarzem, bo na pewno bym go poznała.
-Napijesz się drinka ?- zwrócił się do mnie nieznajomy podając szklankę z kolorowym czymś .
-Czemu nie, dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Daniel, miło mi.- przedstawił się.
-Majka, mi również.- podaliśmy sobie ręce i po chwili zaczęliśmy rozmawiać jakbyśmy się znali od dawna. Dowiedziałam się, że mój towarzysz jest znajomym Sebastiana Kehla i przyjechał tu na mecz. Był bardzo miły, świetnie się dogadywaliśmy. Na rozmowie z moim nowym znajomym zleciało mi bardzo dużo czasu. Przeprosiłam go na chwilę i poszłam poszukać Angeliki. Nigdzie jej nie widziałam więc postanowiłam do niej zadzwonić. Jak się okazało, nie potrzebnie się martwiłam, bo ona całkiem dobrze radziła sobie razem z Mario. Rozejrzałam się po mieszkaniu i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Kuba i Łukasz zasnęli na macie do Twistera w bardzo dziwnej pozycji, Reus i Gundogan spali na kanapie oparci o siebie, a Hummels przytulał się do pustej butelki po Johnnie Walkerze. Reszta ekipy radziła sobie dużo lepiej.
-Dalej się na mnie gniewasz ?- usłyszałam za sobą głos Roberta. On jako jeden z nielicznych jeszcze jakoś się trzymał.
-A jak ci powiem, że nie to dasz mi już święty spokój ?- nie chciałam być taka niemiła, ale zasłużył sobie na to.
-Aha, czyli tak. Powiedz mi co mam jeszcze zrobić, żebyś mi w końcu wybaczyła ? Brakuje mi tych naszych rozmów. Odzywasz się do wszystkich, tylko nie do mnie.
-No wiesz, nie wszyscy rzucają się na mnie w moim własnym mieszkaniu.- odparłam z ironią.
-Na litość Boską, Majka jak mam cię za to przeprosić ?
-Dobra, no już, twoje grzechy zostają ci odpuszczone. Ale jak jeszcze raz...
-Okej, rozumiem- rączki przy sobie. Będzie ciężko, ale się postaram.- wtrącił z cwaniackim uśmieszkiem. Boże, jak ja kochałam ten jego uśmiech i te niebieskie oczy i w ogóle wszystko... Zaraz, zaraz, za bardzo się rozkręciłaś Majka, to na pewno przez ten alkohol- skarciłam się w duchu.
-Lepiej dla ciebie, żebyś się starał. - powiedziałam z uśmiechem.
-Pięknie się uśmiechasz.
-Lewandowski !- upomniałam go.
-No przecież to był tylko niewinny komplement.- bronił się.
-No dobrze, skoro był niewinny to bardzo dziękuję. - zrobiło mi się ciepło na sercu.- Robert przepraszam, ale muszę już jechać. - powiedziałam i zadzwoniłam po taksówkę.
Siedziałam w samochodzie i zastanawiałam się nad tym co się dziś wydarzyło. Nie wiem, czy jest sens dalej się okłamywać... On mi się podoba czy tego chce czy nie... Musiałam to w końcu sobie przyznać. Kiedy był obok, wydawało mi się, że reszta świata nie istnieje. Najchętniej przytuliłabym go z całej siły i nigdy już nie wypuściła z objęć, ale coś mnie przed nim ostrzegało. Tak jakby jakiś wewnętrzny głos mówił "Majka, to nie jest dobry pomysł". Wiedziałam nawet czemu tak jest. Na samą myśl o tym, że mam się z kimś związać wracały wszystkie wspomnienia. Dwa lata temu miałam chłopaka. Byliśmy ze sobą długo, ufałam mu bezgranicznie. Postanowiliśmy zamieszkać razem i wtedy wszystko się zaczęło. Piekło na ziemi. Obudziłam się pewnej nocy i zauważyłam, że Michała nie ma przy mnie. Szukałam go po całym mieszkaniu. Dzwoniłam, ale oczywiście nie odebrał. Wrócił o godzinie 9. Całą noc nie zmrużyłam oka. Zapytałam go, gdzie był, a on bardzo się zdenerwował. Zaczął mnie wyzywać i bić. Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam facet, który jeszcze wczoraj zapewniał, że mnie kocha, był taki czuły. Kiedy już się uspokoił pobiegłam do pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuacje. Stanął w drzwiach sypialni i zaczął się śmiać. Rzucił mnie na łóżko i zgwałcił... Tak mój własny chłopak mnie zgwałcił. Ale wbrew pozorom to nie było najgorsze. W obawie przed moją ucieczką, zawsze kiedy wychodził zamykał mnie w pokoju. Więził mnie tam przez tydzień. W końcu Angelika zorientowała się, że coś jest nie tak. Wezwała policję i dopiero wtedy moja męka się skończyła. Na samo to wspomnienie łzy spłynęły mi po policzku. Wiedziałam, że Robert nie byłby do czegoś takiego zdolny, ale mimo to bałam się. Bałam się zaangażować, zaufać, że znowu ktoś mnie skrzywdzi. Wiedziałam, że Lewy nie jest wzorem cnót, zdradził swoją narzeczoną i ostatnimi czasy nie stronił od kobiet, co łatwo można było przeczytać w każdym brukowcu. Nie wierzyłam, że on może stworzyć jakiś normalny związek, a ja nie miałam ochoty płakać po kolejnej nieudanej próbie. Tym bardziej byłam zła na siebie, że mam do niego taką słabość. Wolałam sobie znaleźć normalnego faceta, któremu będę potrafiła znowu zaufać. Pogrążona w rozmyślaniach dotarłam do swojego domu. Angeliki nie było, ponieważ świetnie bawiła się z Mario. Postanowiłam więc wyjąć butelkę czerwonego wina. Mówią, że spożywanie alkoholu w samotności to pierwszy krok do alkoholizmu, ale dziś nie potrafiłam inaczej. Kiedy już cała butelka była pusta, ostatkiem sił dotarłam do łazienki, szybko się umyłam i jedyną rzeczą jaką byłam jeszcze w stanie zrobić to po prostu pójść spać. 
________________________________________________________________________
Nowy rozdział. Bardzo was proszę, żebyście pisali co o nim myślicie, bo ja jakoś nie mogę się przekonać. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział przyjdzie mi więcej pomysłów.   ENJOY !


Stylóweczka ! Danger swaggy !

4 komentarze:

  1. Uwielbiam twoje opowiadanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. twoje opowiadania są świetne :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiecie co, jestem chora, wszystko mnie denerwuje, jutro mam sprawdzian z fizyki, który mam w domu ale nawet nie potrafię go rozwiązać, tak jak reszta mojej klasy. Muszę iść jutro do szkoły i tak czy siak go napisać. Dostanę z niego 1, ogólnie moje życie jest beznadziejne. Aż tu nagle wchodze na bloga, czytam wasze komentarze i sobie myślę "świat jest jednak piękny". Oczywiście bez fizyki byłby jeszcze lepszy ale nie można mieć wszystkiego . DZIĘKUJĘ !

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział, tak jak i całe opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń