poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział IX



Ze snu wyrwał mnie dźwięk smsa, jak się później okazało, od Angeliki. "Hej Majka, nie będzie mnie dzisiaj w domu, zostaje u Mario". Cieszyłam się, że jest szczęśliwa, należało się jej to. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10. Miałam dzisiaj cały dzień dla siebie, postanowiłam więc, że pójdę w końcu ogarnąć jakoś mój ogródek, żeby nie straszył wyglądem. Odkąd się tutaj wprowadziłam nie mogłam się zmobilizować aby coś z nim zrobić.  Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi, kiedy je otworzyłam myślałam, że dostane zawału. Na kanapie w salonie siedział Robert.
-Co ty tu robisz ?!- zapytałam, a raczej wykrzyczałam.
-Siedzę.- odparł z niewinnym uśmiechem.
-Widzę, że siedzisz, ale jak tu wszedłeś ? Kto cię wpuścił ?
-Nikt mnie nie musiał wpuszczać, bo kolejny raz nie zamknęłaś drzwi! - powiedział poważnym głosem.- Majka, przecież tu mógł wejść każdy, masz szczęście, że byłem to akurat ja.
-No szczęściem bym tego nie nazwała.- powiedziałam zaczepnym tonem.
-Bardzo zabawne... - udał obrażonego.
-No dobra no, żartowałam.- uśmiechnęłam się do niego.- Napijesz się czegoś ?
-Może być sok, piękna.- no tak, 5 min bez głupich tekstów to dla niego zdecydowanie za dużo. Już się bałam, że coś jest nie tak, ale jak widać niepotrzebnie. Do tego firmowy uśmiech by Lewandowski i każda dziewczyna jest jego, no może prawie każda.
Robert siedział na kanapie, a ja przyniosłam napój. Rozmowa zeszła na naszych wspólnych znajomych- Mario i Angelikę. On również cieszył się, że jego przyjaciel trafił w końcu na normalną dziewczynę, a nie taką, która leci na jego kasę.
-Może się gdzieś przejedziemy co ? Pokaże ci resztę miasta. - zapytał
-Niestety nie mogę, muszę trochę popracować w ogródku, już dawno powinnam to zrobić.
-No to ci pomogę.
-Haha. Ty będziesz mi pomagał w ogródku ?- zapytałam ze śmiechem.
-No tak. A dlaczego nie ?- o Boże.. on mówi całkiem poważnie. W sumie to może być nawet zabawne. Lewandowski wyrywający chwasty, tego jeszcze nie było.
-No dobra, to chodź mistrzu. Zobaczymy ile wytrzymasz.- powiedziałam a po chwili przyniosłam mu rękawiczki i grabki. Poszliśmy na taras i zabraliśmy się do pracy. W sumie to ja się zabrałam, bo on nawet nie wiedział co ma robić. Stał z wytrzeszczonymi oczami i miną, która opracowywała szybki plan ucieczki.
-Jeszcze możesz się wycofać.
-Nie mam takiego zamiaru, powiedz mi tylko co mam robić.
-No to na początek zacznij grabić od tamtego miejsca. Liście powrzucaj do tych worków.
Robert zdjął koszulkę i zabrał się za sprzątanie, a ja nie mogłam się skupić. Odwróciłam się tyłem, żeby na niego nie patrzeć. Jest tak cholernie pewien siebie, że jestem przekonana że zdjął bluzkę specjalnie, żeby tylko wywołać u mnie zakłopotanie. A co gorsza trafił w najczulszy punkt.
Po dwóch godzinach ogródek wyglądał znacznie lepiej. Liście były w workach, chwasty wyrwane, a trawa skoszona. Posadziłam kwiatki, które trzeba było jeszcze tylko podlać wodą. Wyjęłam wąż ogrodowy i chciałam to zrobić, ale Robert stwierdził, że mnie wyręczy. Poszłam po grabki i chciałam je schować, wtedy poczułam na sobie zimną wodę. Odwróciłam się, a on stał lejąc mnie z węża i miał przy tym dziki ubaw.
-Przestań, to jest zimne! -krzyczałam i biegłam w jego stronę, żeby zabrać mu "zabawkę", ale zaczął uciekać. Wiedziałam, że raczej nie mam szans na to, żeby go złapać, a nawet gdyby to on jest dużo silniejszy ode mnie. Postanowiłam więc zastosować chwyt taktyczny.
-Już skończyłeś ?!- krzyknęłam udając obrażoną.
-Znowu się obraziłaś ?- wyłączył wodę i szedł w moją stronę. "Brawo Lewy, o to mi chodziło"- pomyślałam.
-Mam już dość twoich głupich zachowań. Daj mi to, bo chce podlać kwiatki. - powiedziałam nadal poważnym tonem.
-Ale to było na żarty. No przestań, Majka.- podał mi węża i stanął obok. Włączyłam wodę i skierowałam ją w jego stronę.
-No to teraz ja sobie pożartuje ! powiedziałam pokazując mu język i oblewając go wodą.
-Ej, to nie fair ! Chcesz się tak bawić, to okej !- podbiegł w moją stronę i chwytając od tyłu zaczął mnie łaskotać. Wpadłam w taki paniczny śmiech, że nie mogłam się powstrzymać, a on miał z tego niesamowitą frajdę.
-Dobra, już dosyć. Błagam. Rozejm.- mówiłam przez śmiech. W końcu przestaliśmy się wygłupiać i poszliśmy się wysuszyć. Siedzieliśmy na tarasie wygrzewając się w słońcu i pijąc zimny sok pomarańczowy. Żyć nie umierać.
-Mam ochotę na loda.- wypaliłam, a dopiero gdy spojrzałam na Roberta zorientowałam się jak to zabrzmiało. Siedział z uśmiechem od ucha do ucha i łobuzerskim wyrazem twarzy.- Dobra, nic nie mów.- powiedziałam ze śmiechem. - Chodziło mi o deser lodowy. Taki z owocami i bitą śmietaną.
-Ale przecież nic nawet nie powiedziałem.- mówił nadal się śmiejąc.
-Tak, ale pomyślałeś.
-No dobra, oboje się coraz bardziej pogrążamy. To może pojadę się przebrać do domu i pojedziemy do jakiejś kawiarni co ?
-W sumie, czemu nie.
Robert wyszedł a ja poszłam się przebrać. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłam, ku mojemu zaskoczeniu stał w nich Daniel.
-O hej, a co ty tu robisz?- zapytałam.
-No nieźle, całkiem miłe powitanie.- zaśmiał się.
-Przepraszam cię. Wejdź proszę. Napijesz się kawy ?
-Chętnie. Wybierasz się gdzieś?- zapytał lustrując mój ubiór.
-No tak, umówiłam się, ale mam jeszcze czas.
-Nie chciałbym przeszkadzać.
-Nie no coś ty. Siadaj.- wskazałam ręką na kanapę i poszłam do kuchni zrobić kawę. Kiedy chciałam mu ją podać, potknęłam się i oblałam jego nogawkę od spodni i koszulkę.
-Jejku, przepraszam. Leć szybko do łazienki i zdejmij to. Wyczyszczę je wodą, żeby nie było plamy.- powiedziałam z zakłopotaniem.
-Nie, nie trzeba. Przecież nic się nie stało.
-Nie dyskutuj ze mną!- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Było mi głupio, więc chociaż tyle chciałam zrobić. Daniel poszedł do łazienki i po chwili wyszedł z niej w samych bokserkach. Dziwnie się czułam, praktycznie go nie znam a on lata po moim domu w samych majtkach. Poszłam szybko wyczyścić plamy z jego ubrań, a on czekał w salonie. Wydawało mi się, że ktoś pukał do drzwi. Dokończyłam pranie i szybko wysuszyłam spodnie i bluzkę Daniela.
-No i już. Po kawie ani śladu.- wręczyłam mu jego ubrania.-Był tutaj ktoś?
-Nie, nikogo nie było. - odpowiedział i włożył na siebie ciuchy
-No dobrze, to nie zabieram ci juz czasu. Do zobaczenia.- Daniel miał zamiar wyjść, a ja w tym momencie dostałam wiadomość od Roberta "Coś mi wypadło, nie możemy się spotkać". Zrobiło mi się trochę przykro, że tak nagle odwołał spotkanie i że zrobił to przez smsa. Mógł chociaż zadzwonić, ale najwidoczniej to dla niego za duży wysiłek.
-Wiesz co, poczekaj.- zatrzymałam mojego gościa.- Możemy gdzieś pójść, jeżeli nie masz planów.
-No a twoje spotkanie?
-Nieaktualne.
-No dobrze w takim razie chodźmy.-uśmiechnął się do mnie i wyszliśmy.
Pojechaliśmy najpierw do kina, a później do restauracji na kolację. Pomimo tego, że Daniel bardzo się starał, ja zastanawiałam się dlaczego Robert odwołał spotkanie. Jednak w końcu udało mi się wyrzucić z moich myśli pana Lewandowskiego i całkiem nieźle się bawiłam. Późnym wieczorem odwiózł mnie do domu. Staliśmy pod moimi drzwiami i zapadła niezręczna cisza.
-Widzimy się jutro?- zapytał Daniel
-Dobrze. Zadzwonię do ciebie. - odpowiedziałam, a on zaczął się do mnie przysuwać na niebezpiecznie bliską odległość. W ostatniej chwili udało mi się otworzyć drzwi i uniknąć pocałunku. Rzuciłam tylko zwykłe "cześć" i zniknęłam w swoim domu.

_______________________________________________________
No i mamy nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba i pojawią się jakieś komentarze. Liczę na wasze wsparcie. Rozdział 10 mam już ulożony w głowie i jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli to będzie się działo :D Miłego czytania życzę ! 


Znudzony Fabregas i Pique na zakupach w NY :D

2 komentarze:

  1. Noo ciekawe ciekawe co będzie dalej !! :) Dodaj szybko kolejny rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogła bym to czytać bez końca! *_*

    OdpowiedzUsuń