czwartek, 30 maja 2013

Rozdział VI.



Około 19 przyjechałyśmy do mojego mieszkania. Robert pomógł nam z bagażami Angeliki.
-Dziękuję ci- zwróciłam się do niego.
-Nie ma sprawy. Do usług.- odpowiedział, po czym wyszczerzył do mnie swoje białe zęby. Jego uśmiech działał na mnie hipnotyzująco. Mogłabym go oglądać godzinami. Sama w ogóle nie wiem jak mi się udawało normalnie funkcjonować w jego obecności.- Będę już leciał- dodał.
-Okej. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za fatygę.
-Majka mówiłem ci, że nie ma problemu. Jak tylko będziesz czegoś potrzebować to dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
-Lepiej nie. Nie chciałabym narazić się twojej narzeczonej.- powiedziałam ze śmiechem.
-Bez obaw. Nie jesteśmy już razem .- "Cholera, niezręczna sytuacja"- pomyślałam.
-Przepraszam. Przykro mi.- powiedziałam to chyba tylko z grzeczności, bo tak na prawdę mnie to cieszyło, choć nie powinno.
-Nie potrzebnie, bo mi już nie jest przykro.- odpowiedział, a ja próbowałam ukryć uśmiech, który mimowolnie wkradał się na moją twarz.
W końcu Robert już poszedł, a ja wróciłam do mojej przyjaciółki. Teraz było z nią już o wiele lepiej niż wtedy, gdy rozmawiałyśmy przez telefon, choć widziała, że nadal jest przybita. Wyjęłam z szafki butelkę wina oraz dwa kieliszki i poszłam do salonu, gdzie czekała Angelika.
-Czytasz mi w myślach- spojrzała na mnie.
-Tak jak kiedyś ty czytałaś w moich.- mówiąc to miałam na myśli najtrudniejszy okres w moim życiu- czyli kontuzję. Nie wiem co bym wtedy bez niej zrobiła.
-Majka boję się. Boję się, że jak wrócę do Polski to on mnie znajdzie. Nigdy nie zapomnę jego słów, tego jak mi groził, jak mówił, że to jeszcze nie koniec.- widziałam łzy w jej oczach, które po chwili strumieniami spłynęły po jej policzkach. Podeszłam do niej i ją przytuliłam po czym sama się rozpłakałam .
-Więc nie wracaj do Polski. Zostań ze mną tutaj, w Dortmundzie.
-Nie żartuj. Nie mam pracy, mieszkania, nic.
-Język znasz, więc pracę znajdziesz, a o mieszkanie się nie martw. Tutaj są dwa pokoje, więc spokojnie się zmieścimy.
-Mówisz serio?- patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Tak mówię serio !- krzyknęłam z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuję.- wyszeptała i przytuliła mnie.
Widziałam ile ja to wszystko kosztuje. Miałam ochotę znaleźć tego dupka i go wykastrować ! Pokazałam Angeli jej pokój i powiedziałam, żeby wypakowała to, co ma, a resztę rzeczy wyślą jej rodzice. Poszłam tylko do łazienki, a kiedy wróciłam Angelika już spała. Te wszystkie wydarzenie bardzo ją zmęczyły. Nie tracąc czasu poszłam się wykąpać i również położyłam do łóżka. Chwilę pomyślałam i wpadłam na świetny pomysł jak mogę poprawić humor mojej przyjaciółce. Jednak potrzebowałam do tego pomocy i wtedy przypomniały mi się słowa Roberta, o tym, że mogę do niego dzwonić o każdej porze. Szybko więc wykręciłam jego numer i po chwili usłyszałam jego głos w słuchawce.
-Już się za mną stęskniłaś ?- zapytał niskim głosem, który bardzo mocno zadziałał na moją wyobraźnię, jednak musiałam się ocknąć i przejść do rzeczy.
-Oczywiście, że tak.- usłyszałam śmiech i zareagowałam tym samym.- Dobra teraz tak na serio. Potrzebuję twojej pomocy.- opowiedziałam mu pokrótce mój plan zapoznania Angeliki i Mario, który według niej jest absolutnym uosobieniem zajebistości.
-No okej, porozmawiam z nim, ale wiesz, że Klopp nie lubi jak ktokolwiek spoza klubu przychodzi na treningi przed ważnym meczem.- tutaj Robert miał rację. Szef uważał, że drużyna się wtedy dekoncentruje, jednak miałam nadzieję, że go przekonam.
-Spokojnie, Jurgena biorę na siebie.- powiedziałam wesołym tonem.
-Skoro tak, to nie ma sprawy.
-Okej, to widzimy się jutro na treningu. Jeszcze raz dziękuję.
-Nie ma za co. Oddasz w naturze.- znów zastosował tą swoją sztuczkę- ten ton głosu. Czasami wydawało mi się, że wie jak na mnie działa i za wszelką cenę chciał zrobić mi na złość.
-Udam, że tego nie słyszałam.- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Przez długi czas z mojej twarzy nie schodził uśmiech. "Majka, co się z tobą dzieje?! Ogarnij się, to nie jest facet dla ciebie!"- skarciłam się w duchu i zamknęłam oczy próbując zasnąć.

_____________________________________________________________
Witam wszystkich. Kolejny rozdział i kolejne załamanie nerwowe. Nie tak miał wyglądać, przez co jest taki krótki. Moim największym marzeniem jest napisać choć jeden rozdział zgodny z początkową koncepcją. Nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda... No w każdym bądź razie, ten jest trochę krótszy niż poprzednie, ale następny będzie dłuższy. Tym czasem bardzo was proszę o komentarze, sa one bardzo motywujące. Mam również prośbę, jeżeli znacie kogoś, komu przypadłby ten blog do gustu to wyślijcie mu link. Będę wdzięczna. ENJO!

!! Czytasz ---> Komentuj !!

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział V



TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
W końcu wszystko zaczyna się układać. Właśnie wprowadziłam się do mojego nowego mieszkania i kupiłam samochód o jakim od dawna marzyłam-FIAT 500 w białym kolorze. W dodatku dzisiaj zaczynam pracę w Borussi Dortmund czy może być lepiej ? Wygląda na to, że moje szare i monotonne życie nabiera kolorów. "cholera, już 8. O 9 mam być w pracy."- przeklęłam się w duchu i jak poparzona wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Droga z mojego nowego domu na stadion zajmuje mi 15 minut samochodem. Musiałam się pośpieszyć, bo to nie wypada w pierwszy dzień spóźnić się do pracy.
Przed stadionem zauważyłam Kubę, Łukasza ii.. Roberta. Stali w trójkę, więc podeszłam się przywitać. Chwilę z nimi porozmawiałam, ale musiałam już iść do swojego gabinetu, gdyż sekretarka miała mnie zapoznać z moimi dodatkowymi zadaniami. Koło godziny 10 ktoś zapukał do moich drzwi.
-Proszę .- powiedziałam, a kiedy uchyliły się drzwi zobaczyłam w nich Lewandowskiego.
-Można ?- nieśmiało zapytał.
-Tak pewnie. Stało się coś?
-Nie, to znaczy tak. W sumie to sam nie wiem. Zawsze radziłem sobie ze wszystkim sam i nie umiem mówić o swoich problemach. Nigdy nie chciałem, żeby ktokolwiek pomyślał, że jestem słaby, ale teraz ważniejszy jest dla mnie mecz, więc potrzebuje twojej pomocy. - mówiąc to strasznie się plątał, kiedy już skończył odetchnął z ulgą i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Pamiętaj, jestem tu po to, żeby ci pomóc, żeby wam pomóc. Nie musisz się martwić, nie będę cię oceniać, wszystko zostanie między nami, to jest moja praca.- musiałam zdobyć jego zaufanie. Już od dawna przyglądałam się jego grze i widziałam, że coś się popsuło.
-Pamiętasz ten czas, kiedy praktycznie nie było meczu, w którym nie strzeliłem chociaż jednej bramki ? Nie chcę się tutaj niczym wywyższać, nie zrozum mnie źle. Chodzi mi o to, że kiedyś jak grałem to czułem, że jestem potrzebny na tym boisku, że mogę zapewnić mojej drużynie wygraną. A teraz? wydaje mi się, że jestem intruzem, że tylko przeszkadzam. Każdą akcje psuje, nie potrafię wykorzystać 100% okazji... Jeszcze te komentarze dziennikarzy, że gram tylko w BVB a jak przyjdzie mecz reprezentacji to nic nie potrafię strzelić. Każdy mecz jest dla mnie tak samo ważny, robię wszystko co mogę, ale do cholery nie jestem na tym boisku sam. Wszyscy oczekują ode mnie bramek, a może ja wcale nie jestem takim świetnym piłkarzem? Może to wszystko to tylko cholerne szczęście i tyle.- słuchałam go i nie wierzyłam. Jak dziennikarze mogą tak zniszczyć człowieka ? Wypisują bzdury, nie zważając na to, że kogoś to w końcu może dotknąć.- Pewnie myślisz, że się nad sobą użalam co? Może i tak jest, może nie nadaje się na piłkarza. Pewnie ty też uważasz, że jestem zwyczajnym piłkarzykiem, któremu zależy tylko na forsie. Trudno. Chyba nie powinienem tu przychodzić. Przepraszam. -miał zamiar wstać i wyjść, ale kazałam mu usiąść z powrotem.
-Teraz ty mnie posłuchaj. Po pierwsze, to tak, nie jesteś dobrym piłkarzem. Jesteś świetnym piłkarzem, wszyscy się tobą zachwycają. Poza tym wpisałeś się do historii Ligi Mistrzów strzelając Realowi Madryt 4 gole w półfinale i mówisz , że nie nadajesz się na piłkarza ? Co ty na mózg upadłeś ?-uśmiechnęłam się do niego delikatnie, co również u Roberta wywołało uśmiech.- A teraz tak na poważnie. Nie jesteś, nie będziesz i nigdy nie byłeś żadnym intruzem na boisku. Każdy ma prawo mieć gorszą formę, najlepszym się zdarza. Co do dziennikarzy to nimi się kompletnie nie przejmuj. Oni piszą to, co ludzie chcą czytać. Potrzebują sensacji, najpierw wymyślali niestworzone historie na temat twojego rzekomego odejścia z BVB, a kiedy się im to znudziło zajęli się niszczeniem ciebie i twojej pewności siebie, która najwidoczniej bardzo im przeszkadza. I pamiętaj, że w życiu nie chodzi o to, żeby spełniać czyjeś oczekiwania. To ty, musisz się zastanowić czego chcesz, co jest ważne dla ciebie. Jeżeli będziesz chciał zaspokoić potrzeby innych, podczas gdy twoje będą zupełnie inne zniszczysz się. Zniszczysz wszystko na co tak ciężko pracowałeś. - mówiąc to, znowu miałam przed oczami mecz, w którym doznałam kontuzji. Wszystkie wspomnienia wróciły, cudem chyba się nie rozpłakałam.
-Tyle że to jest cholernie trudne.- odpowiedział zrezygnowany.
-Nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo.- popatrzyłam w jego oczy, myślałam, że dam rade, ale to za dużo. Z każdym dniem coraz bardziej wydaje mi się, że coś do niego czuje. Głupie no nie ? Zwykła, przeciętna dziewczyna zakochała się w Robercie Lewandowskim- gwieździe piłki nożnej, który jakby chciał może mieć każdą...
-No tak, to akurat prawda.
Nagle zadzwonił mój telefon, była to Angelika, więc musiałam odebrać. Przeprosiłam go, a on powiedział tylko "dziękuję" i wyszedł. Żałowałam, że musiała zadzwonić akurat teraz, ale przeszło mi od razu jak tylko usłyszałam, że moja przyjaciółka płacze.
-Angela, spokojnie, powiedz mi co się stało.- powiedziałam troskliwym głosem.
-Majka, ja nie wiem co mam zrobić. On, on chciał...- nie mogła z siebie tego wydusić, nie wiedziałam o co chodzi.
-Angela, kto, o kim mówisz ? Co się stało ?!- coraz bardziej się denerwowałam. Moja przyjaciółka była silną kobietą, rzadko kiedy zdarzało się jej płakać.
-O moim szefie. On powiedział, że albo się z nim prześpię, albo stracę prace. A kiedy odmówiłam to on chciał... - kiedy to powiedziała wybuchła płaczem, wiedziałam że nie dokończy tego zdania, ale mimo to domyślałam się o co chodzi.
-Miśku, uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi. Skup się teraz i powiedz mi, czy masz jakieś oszczędności?- nie mogłam jej zostawić samej, nie teraz. Kiedy ja miałam problem ona była zawsze przy mnie. Musiałam jej pomóc, a przyjazd tutaj był najlepszym rozwiązaniem.
-Co? No mam, mam, ale po co ? O co chodzi?
-Słuchaj, spakujesz się jak najszybciej i zarezerwujesz sobie bilet do Dortmundu. Jak najszybciej się da. Kiedy juz to zrobisz zadzwonisz do mnie a wtedy powiem ci resztę dobrze?
-Tak.
-Okej, to teraz się rozłączę, a ty zrób to, o co cię poprosiłam.
-Okej.
Odłożyłam słuchawkę i miałam ochotę krzyczeć. Chciałam wyrzucić z siebie całą złość. Wyszłam z gabinetu i szłam w stronę boiska. Liczyłam na to, że trening się już skończył i że nikogo tam nie będzie. Zauważyłam tylko Roberta, który został potrenować sam. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Om to zobaczył i podszedł do mnie.
-Coś się stało? To przez ten telefon?- zapytał z troską.
-Tak.
-Wiesz, czasami dobrze jest wygadać się obcej osobie. Uwierz mi wiem co mówię.- popatrzyłam na niego, a on się uśmiechnął. Trochę poprawił mi się humor.- No już nie płacz. To nie ma sensu.
-J a płacze ze złości. Po prostu nie wiem jak można być takim cholernym dupkiem.- mówiąc to zaciskałam pięści i uderzałam nimi w ławkę.
-Wiesz co, mam lepszy sposób na rozładowanie nerwów. Poczekaj tu chwilę.- powiedział i zaraz zniknął przy wejściu do szatni. Po chwili wrócił trzymając w rękach korki.
-Masz, załóż je.- spojrzałam na niego pytająco- nie patrz tak. Jeżeli chcesz się wyżyć, to użyj do tego piłki a ławkę zostaw w spokoju, bo nie będzie na czym siedzieć.- stwierdził z lekką ironią w głosie
Wzięłam od niego buty i je ubrałam. Poszliśmy na środek boiska, gdzie było ustawione 10 piłek.
-Ty masz 5 i ja mam 5. Kop w nie z całej siły. Jak się przewrócisz, to wstań i uderz jeszcze mocniej. To taki trening siły charakteru.- powiedział, po czym z całej siły kopnął piłkę.- teraz ty.- dodał.
Kopnęłam pierwszą, później drugą, trzecią i w ten oto sposób wszystko zaczęło mijać. Kopaliśmy na zmianę, widziałam, że jemu to również pomaga. Kiedy już wszystkie piłki wylądowały daleko od nas, położyliśmy się na murawie boiska.
-Dziękuję. To ja miałam ci pomóc, a nie na odwrót.- powiedziałam
-Pomogłaś mi, nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś. Teraz miałem szansę się odwdzięczyć.- po chwili podniosłam się z murawy i wyciągnęłam do niego rękę, aby i jemu pomóc wstać. Robert poszedł się przebrać a ja wróciłam do gabinetu po swoje rzeczy. W między czasie zadzwoniła do mnie Angelika, że samolot ma za dwie godziny. Wyszłam na parking, gdzie czekał Robert. Zapytał mnie co się stało, że byłam taka zdenerwowana. O wszystkim mu opowiedziałam. Widziałam jego zdziwienie, w sumie sama nie mogłam pojąć, jak takie coś można zrobić. Musiałam jeszcze dzisiaj pojechać na lotnisko po moją przyjaciółkę, a tak szczerze mówiąc to nie do końca znałam drogę. Robert poprosił mnie o nowy adres i powiedział, że przyjedzie po mnie i razem pojedziemy po Angelikę. Na początku protestowałam, bo nie chciałam zawracać mu głowy, ale on się uparł więc nie miałam wyjścia. Zapisałam mu adres w telefonie i powiedział, że będzie po mnie o 15. Pożegnaliśmy się i pojechałam do domu. 

________________________________________________________
Przepraszam. Wiem, że miałam dodać wcześniej, ale musicie mi wybaczyć. Straszny zamęt mam teraz w szkole. Sprawidziany, kartkówki, poprawy, normalnie wszystko naraz ... Kolejny rozdział postaram się dodać szybciej. Mam już mniej więcej wizję jak będzie wyglądać, teraz muszę jak mawia moja polonistka "przelać myśli na papier" , no w moim przypadku na komputer ale mniejsza z tym . W każdym bądź razie, liczę na wyrozumiałość i mam nadzieje, że ktoś w ogóle będzie jeszcze czytać mojego bloga. Bardzo proszę o komentarze i o ewentualne propozycje dotyczące kolejnego rozdziału. ENJOY !



Ten Pan jeszcze o tym nie wie, ale zostanie moim mężem ! <3

poniedziałek, 20 maja 2013

Happy Birthaday !

Jak może niektórzy z was wiedzą, dziś swoje 32 ! urodziny obchodzi Iker Casillas . Z tej okazji chciałabym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze, zdrowia, szczęścia i spełnienia wszystkich marzeń ! Życzę Ci również powrotu do pierwszego składu, bo nie mogę patrzeć jak siedzisz taki smutny na tej ławce oraz tego, aby w końcu Mourinho docenił to, że ma w swojej drużynie najlepszego bramkarza na świecie. Na sam koniec chciałam Ci jeszcze życzyć duużo dzieci, nie zrozum mnie źle, wiesz 32 lata to nie tak dużo, no ale bez przesady, taki młody to ty znowu też nie jesteś więc do roboty ! <3

Sto lat Iker !

 

Campeones !

Wczoraj odbył się mecz FC Barcelony, po którym Barcelona została oficjalnie ogłoszona Mistrzem Hiszpanii. Puyol przekazał Puchar Tito i Abidalowi, którzy wygrali walkę z chorobą, pokazując tym samym, że to oni odnieśli największe zwycięstwo. Na sam koniec pilkarze wyszli na boisko ze swoimi dziećmi. Wyglądało to słodko. Tu macie ich zdjęcia . <3

We are the champions !


Pedro, Carolina i Bryan.






                                                               Victor i Dylan





 Leo i Thiago.



Jose i Nathan.


Leo i Thiago | Cesc i Lia .


Cesc i Lia .


Andres i Valeria .



David,  Zaida, Olaya i Luca .



Eric i Leyna .


Javier, Lola i Alma . 


sobota, 18 maja 2013

Borussia-Hoffenhaim

Oglądał ktoś może mecz BVB-Hofenhaim ? Porażka. Zacznijmy wgl od tego, że nie było transmisji w telewizji, więc musiałam oglądać na internecie, bez komentatorów, ale to jeszcze nic... 6 minuta - gol Lewandowskiego. Wszystko fajnie się układa, zapowiada się niezły mecz (na korzyść Borussi oczywiście) aż tu pod koniec drugiej połowy takie jaja... Najpierw faul w obronie ( chyba Hummelsa ale nie jestem pewna) i rzut karny dla Hoffenhaimu - wynik 1-1. Kilka minut później faul Weidenfellera, czerwona kartka dla niego i kolejny rzut karny. W bramce staje Grosskreutz i niestety nie broni- wynik 1-2. W doliczonym czasie gry strzela Shmelzer, wszystko fajnie, mamy remis 2-2. Nie minęła minuta, jak się okazuje gol nieuznany bo Lewandowski był na spalonym. Ostatecznie BVB przegrywa. Jeszcze na domiar złego królem strzelców bundesligi zostaje Stefan Kiessling, który wyprzedził Lewego o 1 bramkę. Świetnie się zapowiada finał LM na Wembley, po prostu cudownie. Aa no i oczywiście z "wielkim bólem" prawdziwi fani BVB, żegnają sezonowców, którzy zapewne po tym meczu stwierdzą, że Borussia to słaby klub, a Lewandowski nie potrafi grać.

Życie jest takie cudowne -.-

Na pocieszenie dam kilka zdjęć Lewego <3






 

Rozdział IV



-Yyy, Robert ? Co ty tutaj robisz?- nie mogłam uwierzyć własnym oczom ! W moich drzwiach właśnie stanął sam Lewandowski. Coraz bardziej podobało mi się to miasto, choć nie ukrywam byłam ciekawa powodu jego wizyty.
-Chciałem cię przeprosić, nie powinienem się tak zachowywać. Nie mam prawa cię oceniać, przecież nawet cię nie znam. Nie wiem co mnie napadło. - zaczął mówić, a do mnie dopiero po chwili dotarły jego słowa. Spojrzałam na niego, aby się upewnić czy to na pewno on, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. W jego oczach widać było pokorę i szczerość. Widziałam, że głupio mu było z powodu jego zachowania.
-Okej, nic się nie stało. Każdy może mieć gorszy dzień. A tak w ogóle to skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać ?
-Kuba mi powiedział. Nie gniewaj się na niego, bardzo mi zależało na tym, żeby cię przeprosić.
-Aha, no rozumiem. Może chcesz wejść ?- Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, aby go zapraszać do środka, ale to niekulturalne rozmawiać z gościem w wejściu.
-Nie, dziękuję. Nie chcę przeszkadzać. Słyszałem, że trener zaproponował ci pracę u nas. Fajnie by było, gdybyś się zgodziła. Przyda się nam ktoś, kto potrafi nami potrząsnąć. Będę już leciał. Jeszcze raz bardzo przepraszam i mam nadzieję do zobaczenia.- uśmiechnął się szeroko, po czym się pożegnał.
-Cześć.- opowiedziałam, ale w sumie to nie wiem czy usłyszał, bo juz zaczął się oddalać. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Jeszcze rano wydawało mi się, że mnie nie znosi, a teraz przychodzi i mnie przeprasza.
            Chwilę jeszcze postałam patrząc w stronę, w którą udał się mój gość, po czym zamknęłam drzwi i wróciłam do swojego pokoju. Ponownie usiadłam przy laptopie i przeglądając kolejne strony trafiłam na całkiem ładny domek z ogrodem. Bardzo mi się spodobał, był niewielki, ale miał dwa pokoje, salon, kuchnię i łazienkę. Nie wymagał wielkiego remontu, ponieważ był w bardzo dobrym stanie. Zapisałam numer właściciela i postanowiłam, że jutro do niego zadzwonię. Znalazłam jeszcze kilka ciekawych ofert, które też chciałam przemyśleć. Kupno mieszkania to poważna sprawa, więc wolałam rozpatrzeć wszystkie możliwości.
Kolejny dzień, wiedziałam że Borussia ma dzisiaj trening o 9, a chciałam wtedy powiedzieć trenerowi, że zgadzam się na pracę jako psycholog. Zważając na fakt, że była już 8, musiałam się pośpieszyć, tym bardziej, że chciałam jeszcze zadzwonić do właściciela tego domu, aby umówić się na oglądanie go.
O godzinie 9 byłam już na stadionie. Poprosiłam na chwilę do Jurgena Kloppa. Kiedy powiedziałam mu o swojej decyzji był bardzo szczęśliwy i od razu powiedział to wszystkim zawodnikom, którzy także sprawiali wrażenie, że cieszyli się z tego faktu. Moją uwagę przykuła mina Lewego. Patrzył mi prosto w oczy i uśmiechał się pod nosem. Nie wiedziałam co to ma znaczyć, ale jego uśmiech był tak cudowny, że nawet się nad tym nie zastanawiałam. Chłopcy rozpoczęli trening, a ja postanowiłam się poprzyglądać, bo i tak nie miałam nic lepszego do roboty. Z właścicielem domu umówiłam się dopiero na 14 więc miałam dużo czasu. Trening skończył się o 12. Kuba z Łukaszem schodząc z boiska podeszli do mnie.
-No to pani psycholog, trzeba to uczcić. Może pójdziemy w trójkę na jakiegoś drinka ?- zapytał Łukasz, po czym popatrzył na Kubę.
-No dobry pomysł. To my się trochę ogarniemy a ty na nas poczekaj.- dodał Kuba.
-No bardzo chętnie, tyle że o 14 idę oglądać mieszkanie. Umówiłam się już z właścicielem.
-Ej, no to idziemy z tobą. Przecież mówiliśmy, że ci pomożemy.
-No ale nie chce wam zawracać głowy, ja jeszcze go nie kupuję, tylko idę zobaczyć. Poradzę sobie sama.
-Ale nie ma mowy. Idziemy razem i już. Daj nam chwilę, zaraz będziemy.
-Nie śpieszcie się. Mam tam być dopiero na 14, a i tak muszę jeszcze iść do trenera, żeby obgadać szczegóły umowy.
-Okej, to może spotkamy się za godzinę w tej restauracji obok twojego hotelu ok ?
-No dobra. To do zobaczenia.
Chłopcy poszli do szatni, a ja udałam się do biura Jurgena Kloppa. Dosyć szybko zostałam zapoznana z warunkami umowy, wynagrodzeniem i godzinami pracy. Wszystko mi odpowiadało. Miałam swoje biuro, całkiem niezłą pensję i w końcu mogłam robić to co lubię. W dodatku praca z takimi przystojniakami to czysta przyjemność. Pozostało mi tylko załatwić wszystkie formalności i już oficjalnie należałam do sztabu BVB. Kiedy wyszłam od mojego nowego szefa była już 13. Cholera miałam być za godzinę w tej restauracji - pomyślałam i szybko pobiegłam w umówione miejsce. Kuba z Łukaszem już na mnie czekali przy stoliku.
-Hej. Przepraszam za spóźnienie, ale trochę mi zeszło.- podeszłam do nich i zaczęłam się tłumaczyć.
- Nic się nie stało. To może zamówmy coś do picia a później pojedziemy oglądać mieszkanie.-zaproponował Kuba.
-Okej.- odpowiedzieliśmy zgodnie z Piszczkiem
Po chwili kelnerka przyniosła mi zamówienie, a temat naszych rozmów zszedł na Roberta Lewandowskiego.
-Majka sory, że powiedziałem mu w którym hotelu się zatrzymałaś, ale tak mnie prosił, że nie wiedziałem jak odmówić. - wyjaśniał Kuba
-Nie ma sprawy. Przecież nic strasznego się nie stało.
-A czego on od ciebie chciał ?- zapytał zaciekawiony Łukasz
-Przyszedł mnie przeprosić. Widzieliście jak ostatnio na treningu z nim rozmawiałam, o ile to w ogóle można nazwać rozmową. Tak czy inaczej przyszedł, przeprosił i poszedł.
-O no właśnie, a o co wam wtedy poszło? Widziałem, że trochę na niego nakrzyczałaś.
-Nic ważnego. Ja nie potrzebnie chciałam zagadać, a on powiedział to co myśli. Tyle. Po prostu nie przypadliśmy sobie do gustu. Bywa.- odpowiedziałam, a w moim głosie można było wyczuć lekki żal.
-Może tobie on nie przypadł do gustu, ale jak mnie prosił o twój adres to jeszcze nigdy nie widziałem, żeby mu na czymś tak bardzo zależało.- Kuba powinien wiedzieć, że mi się takich rzeczy nie mówi, bo później niepotrzebnie robię sobie nadzieję...
Dopiliśmy kawę i poszliśmy do samochodu Piszczka. Pojechaliśmy pod adres domku, który chciałam zobaczyć. Powiem szczerze, że na żywo był jeszcze ładniejszy. Czułam się w nim, jakby on już należał do mnie. Kuba i Łukasz doradzili mi, żebym przemyślała jeszcze inne oferty. Posłuchałam ich, ale wiedziałam, że ten dom musi być mój. Poprosiłam właściciela domu o dzień na zastanowienie się. Po długich negocjacjach ostatecznie się zgodził. Jeszcze dziś umówiłam się na oglądanie dwóch mieszkań, którymi też się interesowałam, a jutro miałam zobaczyć pozostałe 3. Mówiłam chłopakom, że poradzę sobie sama, a oni powinni jechać do domów i odpocząć, ale ci uparli się, że muszą jechać ze mną.  Po kolejnych godzinach oglądania mieszkań byłam już bardzo zmęczona. Wróciłam do hotelu i jedyne o czym marzyłam to długa kąpiel. Niestety jak narazie była ona niemożliwa, ponieważ w hotelowych łazienkach był tylko prysznic. No cóż jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma- pomyślałam i po chwili czułam jak ciepłe strumienie wody spływają po moim ciele. Dzisiaj byłam wyjątkowo zmęczona, więc jak tylko wyszłam z łazienki położyłam się do łóżka. Zasypiając cały czas myślałam o Robercie. Fakt, że jedyne na co mogę liczyć, to to, że popatrzę sobie na niego tylko na treningach był bardzo przytłaczający. Wiedziałam, że jeżeli w tej chwili nie wyrzucę go ze swojej głowy, to znowu nie będę mogła zasnąć.

___________________________________________________
Na szybko dodaje kolejny rozdział, bo za chwilę idę do koleżanki na urodziny :D Mam nadzieje, że i ten się wam spodoba. Tradycyjnie proszę was o komentarze, nawet nie wiecie jakie to jest motywujące. Jeżeli macie jakieś uwagi do mojego opowiadania to bardzo proszę również o nich pisać, postaram się w kolejnych częściach poprawić . Mam do was jeszcze jedną prośbę. Tu jest fanpage mojej koleżanki i mój, bardzo prosimy o like ---->  https://www.facebook.com/pages/Wiele-serc-jedno-bicie-Barcelona-ponad-%C5%BCycie/536525259704210?fref=ts


ENJOY !