czwartek, 23 maja 2013

Rozdział V



TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
W końcu wszystko zaczyna się układać. Właśnie wprowadziłam się do mojego nowego mieszkania i kupiłam samochód o jakim od dawna marzyłam-FIAT 500 w białym kolorze. W dodatku dzisiaj zaczynam pracę w Borussi Dortmund czy może być lepiej ? Wygląda na to, że moje szare i monotonne życie nabiera kolorów. "cholera, już 8. O 9 mam być w pracy."- przeklęłam się w duchu i jak poparzona wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Droga z mojego nowego domu na stadion zajmuje mi 15 minut samochodem. Musiałam się pośpieszyć, bo to nie wypada w pierwszy dzień spóźnić się do pracy.
Przed stadionem zauważyłam Kubę, Łukasza ii.. Roberta. Stali w trójkę, więc podeszłam się przywitać. Chwilę z nimi porozmawiałam, ale musiałam już iść do swojego gabinetu, gdyż sekretarka miała mnie zapoznać z moimi dodatkowymi zadaniami. Koło godziny 10 ktoś zapukał do moich drzwi.
-Proszę .- powiedziałam, a kiedy uchyliły się drzwi zobaczyłam w nich Lewandowskiego.
-Można ?- nieśmiało zapytał.
-Tak pewnie. Stało się coś?
-Nie, to znaczy tak. W sumie to sam nie wiem. Zawsze radziłem sobie ze wszystkim sam i nie umiem mówić o swoich problemach. Nigdy nie chciałem, żeby ktokolwiek pomyślał, że jestem słaby, ale teraz ważniejszy jest dla mnie mecz, więc potrzebuje twojej pomocy. - mówiąc to strasznie się plątał, kiedy już skończył odetchnął z ulgą i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Pamiętaj, jestem tu po to, żeby ci pomóc, żeby wam pomóc. Nie musisz się martwić, nie będę cię oceniać, wszystko zostanie między nami, to jest moja praca.- musiałam zdobyć jego zaufanie. Już od dawna przyglądałam się jego grze i widziałam, że coś się popsuło.
-Pamiętasz ten czas, kiedy praktycznie nie było meczu, w którym nie strzeliłem chociaż jednej bramki ? Nie chcę się tutaj niczym wywyższać, nie zrozum mnie źle. Chodzi mi o to, że kiedyś jak grałem to czułem, że jestem potrzebny na tym boisku, że mogę zapewnić mojej drużynie wygraną. A teraz? wydaje mi się, że jestem intruzem, że tylko przeszkadzam. Każdą akcje psuje, nie potrafię wykorzystać 100% okazji... Jeszcze te komentarze dziennikarzy, że gram tylko w BVB a jak przyjdzie mecz reprezentacji to nic nie potrafię strzelić. Każdy mecz jest dla mnie tak samo ważny, robię wszystko co mogę, ale do cholery nie jestem na tym boisku sam. Wszyscy oczekują ode mnie bramek, a może ja wcale nie jestem takim świetnym piłkarzem? Może to wszystko to tylko cholerne szczęście i tyle.- słuchałam go i nie wierzyłam. Jak dziennikarze mogą tak zniszczyć człowieka ? Wypisują bzdury, nie zważając na to, że kogoś to w końcu może dotknąć.- Pewnie myślisz, że się nad sobą użalam co? Może i tak jest, może nie nadaje się na piłkarza. Pewnie ty też uważasz, że jestem zwyczajnym piłkarzykiem, któremu zależy tylko na forsie. Trudno. Chyba nie powinienem tu przychodzić. Przepraszam. -miał zamiar wstać i wyjść, ale kazałam mu usiąść z powrotem.
-Teraz ty mnie posłuchaj. Po pierwsze, to tak, nie jesteś dobrym piłkarzem. Jesteś świetnym piłkarzem, wszyscy się tobą zachwycają. Poza tym wpisałeś się do historii Ligi Mistrzów strzelając Realowi Madryt 4 gole w półfinale i mówisz , że nie nadajesz się na piłkarza ? Co ty na mózg upadłeś ?-uśmiechnęłam się do niego delikatnie, co również u Roberta wywołało uśmiech.- A teraz tak na poważnie. Nie jesteś, nie będziesz i nigdy nie byłeś żadnym intruzem na boisku. Każdy ma prawo mieć gorszą formę, najlepszym się zdarza. Co do dziennikarzy to nimi się kompletnie nie przejmuj. Oni piszą to, co ludzie chcą czytać. Potrzebują sensacji, najpierw wymyślali niestworzone historie na temat twojego rzekomego odejścia z BVB, a kiedy się im to znudziło zajęli się niszczeniem ciebie i twojej pewności siebie, która najwidoczniej bardzo im przeszkadza. I pamiętaj, że w życiu nie chodzi o to, żeby spełniać czyjeś oczekiwania. To ty, musisz się zastanowić czego chcesz, co jest ważne dla ciebie. Jeżeli będziesz chciał zaspokoić potrzeby innych, podczas gdy twoje będą zupełnie inne zniszczysz się. Zniszczysz wszystko na co tak ciężko pracowałeś. - mówiąc to, znowu miałam przed oczami mecz, w którym doznałam kontuzji. Wszystkie wspomnienia wróciły, cudem chyba się nie rozpłakałam.
-Tyle że to jest cholernie trudne.- odpowiedział zrezygnowany.
-Nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo.- popatrzyłam w jego oczy, myślałam, że dam rade, ale to za dużo. Z każdym dniem coraz bardziej wydaje mi się, że coś do niego czuje. Głupie no nie ? Zwykła, przeciętna dziewczyna zakochała się w Robercie Lewandowskim- gwieździe piłki nożnej, który jakby chciał może mieć każdą...
-No tak, to akurat prawda.
Nagle zadzwonił mój telefon, była to Angelika, więc musiałam odebrać. Przeprosiłam go, a on powiedział tylko "dziękuję" i wyszedł. Żałowałam, że musiała zadzwonić akurat teraz, ale przeszło mi od razu jak tylko usłyszałam, że moja przyjaciółka płacze.
-Angela, spokojnie, powiedz mi co się stało.- powiedziałam troskliwym głosem.
-Majka, ja nie wiem co mam zrobić. On, on chciał...- nie mogła z siebie tego wydusić, nie wiedziałam o co chodzi.
-Angela, kto, o kim mówisz ? Co się stało ?!- coraz bardziej się denerwowałam. Moja przyjaciółka była silną kobietą, rzadko kiedy zdarzało się jej płakać.
-O moim szefie. On powiedział, że albo się z nim prześpię, albo stracę prace. A kiedy odmówiłam to on chciał... - kiedy to powiedziała wybuchła płaczem, wiedziałam że nie dokończy tego zdania, ale mimo to domyślałam się o co chodzi.
-Miśku, uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi. Skup się teraz i powiedz mi, czy masz jakieś oszczędności?- nie mogłam jej zostawić samej, nie teraz. Kiedy ja miałam problem ona była zawsze przy mnie. Musiałam jej pomóc, a przyjazd tutaj był najlepszym rozwiązaniem.
-Co? No mam, mam, ale po co ? O co chodzi?
-Słuchaj, spakujesz się jak najszybciej i zarezerwujesz sobie bilet do Dortmundu. Jak najszybciej się da. Kiedy juz to zrobisz zadzwonisz do mnie a wtedy powiem ci resztę dobrze?
-Tak.
-Okej, to teraz się rozłączę, a ty zrób to, o co cię poprosiłam.
-Okej.
Odłożyłam słuchawkę i miałam ochotę krzyczeć. Chciałam wyrzucić z siebie całą złość. Wyszłam z gabinetu i szłam w stronę boiska. Liczyłam na to, że trening się już skończył i że nikogo tam nie będzie. Zauważyłam tylko Roberta, który został potrenować sam. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Om to zobaczył i podszedł do mnie.
-Coś się stało? To przez ten telefon?- zapytał z troską.
-Tak.
-Wiesz, czasami dobrze jest wygadać się obcej osobie. Uwierz mi wiem co mówię.- popatrzyłam na niego, a on się uśmiechnął. Trochę poprawił mi się humor.- No już nie płacz. To nie ma sensu.
-J a płacze ze złości. Po prostu nie wiem jak można być takim cholernym dupkiem.- mówiąc to zaciskałam pięści i uderzałam nimi w ławkę.
-Wiesz co, mam lepszy sposób na rozładowanie nerwów. Poczekaj tu chwilę.- powiedział i zaraz zniknął przy wejściu do szatni. Po chwili wrócił trzymając w rękach korki.
-Masz, załóż je.- spojrzałam na niego pytająco- nie patrz tak. Jeżeli chcesz się wyżyć, to użyj do tego piłki a ławkę zostaw w spokoju, bo nie będzie na czym siedzieć.- stwierdził z lekką ironią w głosie
Wzięłam od niego buty i je ubrałam. Poszliśmy na środek boiska, gdzie było ustawione 10 piłek.
-Ty masz 5 i ja mam 5. Kop w nie z całej siły. Jak się przewrócisz, to wstań i uderz jeszcze mocniej. To taki trening siły charakteru.- powiedział, po czym z całej siły kopnął piłkę.- teraz ty.- dodał.
Kopnęłam pierwszą, później drugą, trzecią i w ten oto sposób wszystko zaczęło mijać. Kopaliśmy na zmianę, widziałam, że jemu to również pomaga. Kiedy już wszystkie piłki wylądowały daleko od nas, położyliśmy się na murawie boiska.
-Dziękuję. To ja miałam ci pomóc, a nie na odwrót.- powiedziałam
-Pomogłaś mi, nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś. Teraz miałem szansę się odwdzięczyć.- po chwili podniosłam się z murawy i wyciągnęłam do niego rękę, aby i jemu pomóc wstać. Robert poszedł się przebrać a ja wróciłam do gabinetu po swoje rzeczy. W między czasie zadzwoniła do mnie Angelika, że samolot ma za dwie godziny. Wyszłam na parking, gdzie czekał Robert. Zapytał mnie co się stało, że byłam taka zdenerwowana. O wszystkim mu opowiedziałam. Widziałam jego zdziwienie, w sumie sama nie mogłam pojąć, jak takie coś można zrobić. Musiałam jeszcze dzisiaj pojechać na lotnisko po moją przyjaciółkę, a tak szczerze mówiąc to nie do końca znałam drogę. Robert poprosił mnie o nowy adres i powiedział, że przyjedzie po mnie i razem pojedziemy po Angelikę. Na początku protestowałam, bo nie chciałam zawracać mu głowy, ale on się uparł więc nie miałam wyjścia. Zapisałam mu adres w telefonie i powiedział, że będzie po mnie o 15. Pożegnaliśmy się i pojechałam do domu. 

________________________________________________________
Przepraszam. Wiem, że miałam dodać wcześniej, ale musicie mi wybaczyć. Straszny zamęt mam teraz w szkole. Sprawidziany, kartkówki, poprawy, normalnie wszystko naraz ... Kolejny rozdział postaram się dodać szybciej. Mam już mniej więcej wizję jak będzie wyglądać, teraz muszę jak mawia moja polonistka "przelać myśli na papier" , no w moim przypadku na komputer ale mniejsza z tym . W każdym bądź razie, liczę na wyrozumiałość i mam nadzieje, że ktoś w ogóle będzie jeszcze czytać mojego bloga. Bardzo proszę o komentarze i o ewentualne propozycje dotyczące kolejnego rozdziału. ENJOY !



Ten Pan jeszcze o tym nie wie, ale zostanie moim mężem ! <3

2 komentarze: