TYDZIEŃ
PÓŹNIEJ
W końcu
wszystko zaczyna się układać. Właśnie wprowadziłam się do mojego nowego
mieszkania i kupiłam samochód o jakim od dawna marzyłam-FIAT 500 w białym
kolorze. W dodatku dzisiaj zaczynam pracę w Borussi Dortmund czy może być
lepiej ? Wygląda na to, że moje szare i monotonne życie nabiera kolorów.
"cholera, już 8. O 9 mam być w pracy."- przeklęłam się w duchu i jak
poparzona wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Droga z mojego nowego
domu na stadion zajmuje mi 15 minut samochodem. Musiałam się pośpieszyć, bo to
nie wypada w pierwszy dzień spóźnić się do pracy.
Przed
stadionem zauważyłam Kubę, Łukasza ii.. Roberta. Stali w trójkę, więc podeszłam
się przywitać. Chwilę z nimi porozmawiałam, ale musiałam już iść do swojego
gabinetu, gdyż sekretarka miała mnie zapoznać z moimi dodatkowymi zadaniami.
Koło godziny 10 ktoś zapukał do moich drzwi.
-Proszę .-
powiedziałam, a kiedy uchyliły się drzwi zobaczyłam w nich Lewandowskiego.
-Można ?-
nieśmiało zapytał.
-Tak pewnie.
Stało się coś?
-Nie, to
znaczy tak. W sumie to sam nie wiem. Zawsze radziłem sobie ze wszystkim sam i
nie umiem mówić o swoich problemach. Nigdy nie chciałem, żeby ktokolwiek
pomyślał, że jestem słaby, ale teraz ważniejszy jest dla mnie mecz, więc
potrzebuje twojej pomocy. - mówiąc to strasznie się plątał, kiedy już skończył
odetchnął z ulgą i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Pamiętaj,
jestem tu po to, żeby ci pomóc, żeby wam pomóc. Nie musisz się martwić, nie
będę cię oceniać, wszystko zostanie między nami, to jest moja praca.- musiałam
zdobyć jego zaufanie. Już od dawna przyglądałam się jego grze i widziałam, że
coś się popsuło.
-Pamiętasz
ten czas, kiedy praktycznie nie było meczu, w którym nie strzeliłem chociaż
jednej bramki ? Nie chcę się tutaj niczym wywyższać, nie zrozum mnie źle.
Chodzi mi o to, że kiedyś jak grałem to czułem, że jestem potrzebny na tym
boisku, że mogę zapewnić mojej drużynie wygraną. A teraz? wydaje mi się, że
jestem intruzem, że tylko przeszkadzam. Każdą akcje psuje, nie potrafię
wykorzystać 100% okazji... Jeszcze te komentarze dziennikarzy, że gram tylko w
BVB a jak przyjdzie mecz reprezentacji to nic nie potrafię strzelić. Każdy mecz
jest dla mnie tak samo ważny, robię wszystko co mogę, ale do cholery nie jestem
na tym boisku sam. Wszyscy oczekują ode mnie bramek, a może ja wcale nie jestem
takim świetnym piłkarzem? Może to wszystko to tylko cholerne szczęście i tyle.-
słuchałam go i nie wierzyłam. Jak dziennikarze mogą tak zniszczyć człowieka ?
Wypisują bzdury, nie zważając na to, że kogoś to w końcu może dotknąć.- Pewnie
myślisz, że się nad sobą użalam co? Może i tak jest, może nie nadaje się na
piłkarza. Pewnie ty też uważasz, że jestem zwyczajnym piłkarzykiem, któremu
zależy tylko na forsie. Trudno. Chyba nie powinienem tu przychodzić.
Przepraszam. -miał zamiar wstać i wyjść, ale kazałam mu usiąść z powrotem.
-Teraz ty
mnie posłuchaj. Po pierwsze, to tak, nie jesteś dobrym piłkarzem. Jesteś
świetnym piłkarzem, wszyscy się tobą zachwycają. Poza tym wpisałeś się do
historii Ligi Mistrzów strzelając Realowi Madryt 4 gole w półfinale i mówisz ,
że nie nadajesz się na piłkarza ? Co ty na mózg upadłeś ?-uśmiechnęłam się do
niego delikatnie, co również u Roberta wywołało uśmiech.- A teraz tak na
poważnie. Nie jesteś, nie będziesz i nigdy nie byłeś żadnym intruzem na boisku.
Każdy ma prawo mieć gorszą formę, najlepszym się zdarza. Co do dziennikarzy to
nimi się kompletnie nie przejmuj. Oni piszą to, co ludzie chcą czytać. Potrzebują
sensacji, najpierw wymyślali niestworzone historie na temat twojego rzekomego odejścia
z BVB, a kiedy się im to znudziło zajęli się niszczeniem ciebie i twojej
pewności siebie, która najwidoczniej bardzo im przeszkadza. I pamiętaj, że w
życiu nie chodzi o to, żeby spełniać czyjeś oczekiwania. To ty, musisz się
zastanowić czego chcesz, co jest ważne dla ciebie. Jeżeli będziesz chciał
zaspokoić potrzeby innych, podczas gdy twoje będą zupełnie inne zniszczysz się.
Zniszczysz wszystko na co tak ciężko pracowałeś. - mówiąc to, znowu miałam
przed oczami mecz, w którym doznałam kontuzji. Wszystkie wspomnienia wróciły,
cudem chyba się nie rozpłakałam.
-Tyle że to
jest cholernie trudne.- odpowiedział zrezygnowany.
-Nikt nam
nie obiecywał, że będzie łatwo.- popatrzyłam w jego oczy, myślałam, że dam
rade, ale to za dużo. Z każdym dniem coraz bardziej wydaje mi się, że coś do
niego czuje. Głupie no nie ? Zwykła, przeciętna dziewczyna zakochała się w
Robercie Lewandowskim- gwieździe piłki nożnej, który jakby chciał może mieć
każdą...
-No tak, to
akurat prawda.
Nagle
zadzwonił mój telefon, była to Angelika, więc musiałam odebrać. Przeprosiłam
go, a on powiedział tylko "dziękuję" i wyszedł. Żałowałam, że musiała
zadzwonić akurat teraz, ale przeszło mi od razu jak tylko usłyszałam, że moja
przyjaciółka płacze.
-Angela,
spokojnie, powiedz mi co się stało.- powiedziałam troskliwym głosem.
-Majka, ja
nie wiem co mam zrobić. On, on chciał...- nie mogła z siebie tego wydusić, nie
wiedziałam o co chodzi.
-Angela,
kto, o kim mówisz ? Co się stało ?!- coraz bardziej się denerwowałam. Moja
przyjaciółka była silną kobietą, rzadko kiedy zdarzało się jej płakać.
-O moim
szefie. On powiedział, że albo się z nim prześpię, albo stracę prace. A kiedy
odmówiłam to on chciał... - kiedy to powiedziała wybuchła płaczem, wiedziałam
że nie dokończy tego zdania, ale mimo to domyślałam się o co chodzi.
-Miśku,
uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi. Skup się teraz i powiedz mi,
czy masz jakieś oszczędności?- nie mogłam jej zostawić samej, nie teraz. Kiedy
ja miałam problem ona była zawsze przy mnie. Musiałam jej pomóc, a przyjazd
tutaj był najlepszym rozwiązaniem.
-Co? No mam,
mam, ale po co ? O co chodzi?
-Słuchaj,
spakujesz się jak najszybciej i zarezerwujesz sobie bilet do Dortmundu. Jak
najszybciej się da. Kiedy juz to zrobisz zadzwonisz do mnie a wtedy powiem ci
resztę dobrze?
-Tak.
-Okej, to
teraz się rozłączę, a ty zrób to, o co cię poprosiłam.
-Okej.
Odłożyłam
słuchawkę i miałam ochotę krzyczeć. Chciałam wyrzucić z siebie całą złość.
Wyszłam z gabinetu i szłam w stronę boiska. Liczyłam na to, że trening się już
skończył i że nikogo tam nie będzie. Zauważyłam tylko Roberta, który został
potrenować sam. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Om to zobaczył i podszedł
do mnie.
-Coś się
stało? To przez ten telefon?- zapytał z troską.
-Tak.
-Wiesz, czasami
dobrze jest wygadać się obcej osobie. Uwierz mi wiem co mówię.- popatrzyłam na
niego, a on się uśmiechnął. Trochę poprawił mi się humor.- No już nie płacz. To
nie ma sensu.
-J a płacze
ze złości. Po prostu nie wiem jak można być takim cholernym dupkiem.- mówiąc to
zaciskałam pięści i uderzałam nimi w ławkę.
-Wiesz co,
mam lepszy sposób na rozładowanie nerwów. Poczekaj tu chwilę.- powiedział i
zaraz zniknął przy wejściu do szatni. Po chwili wrócił trzymając w rękach
korki.
-Masz, załóż
je.- spojrzałam na niego pytająco- nie patrz tak. Jeżeli chcesz się wyżyć, to
użyj do tego piłki a ławkę zostaw w spokoju, bo nie będzie na czym siedzieć.-
stwierdził z lekką ironią w głosie
Wzięłam od
niego buty i je ubrałam. Poszliśmy na środek boiska, gdzie było ustawione 10
piłek.
-Ty masz 5 i
ja mam 5. Kop w nie z całej siły. Jak się przewrócisz, to wstań i uderz jeszcze
mocniej. To taki trening siły charakteru.- powiedział, po czym z całej siły
kopnął piłkę.- teraz ty.- dodał.
Kopnęłam
pierwszą, później drugą, trzecią i w ten oto sposób wszystko zaczęło mijać.
Kopaliśmy na zmianę, widziałam, że jemu to również pomaga. Kiedy już wszystkie
piłki wylądowały daleko od nas, położyliśmy się na murawie boiska.
-Dziękuję.
To ja miałam ci pomóc, a nie na odwrót.- powiedziałam
-Pomogłaś
mi, nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś. Teraz miałem szansę się
odwdzięczyć.- po chwili podniosłam się z murawy i wyciągnęłam do niego rękę,
aby i jemu pomóc wstać. Robert poszedł się przebrać a ja wróciłam do gabinetu
po swoje rzeczy. W między czasie zadzwoniła do mnie Angelika, że samolot ma za
dwie godziny. Wyszłam na parking, gdzie czekał Robert. Zapytał mnie co się stało,
że byłam taka zdenerwowana. O wszystkim mu opowiedziałam. Widziałam jego
zdziwienie, w sumie sama nie mogłam pojąć, jak takie coś można zrobić. Musiałam
jeszcze dzisiaj pojechać na lotnisko po moją przyjaciółkę, a tak szczerze
mówiąc to nie do końca znałam drogę. Robert poprosił mnie o nowy adres i
powiedział, że przyjedzie po mnie i razem pojedziemy po Angelikę. Na początku
protestowałam, bo nie chciałam zawracać mu głowy, ale on się uparł więc nie
miałam wyjścia. Zapisałam mu adres w telefonie i powiedział, że będzie po mnie
o 15. Pożegnaliśmy się i pojechałam do domu.
________________________________________________________
Przepraszam. Wiem, że miałam dodać wcześniej, ale musicie mi wybaczyć. Straszny zamęt mam teraz w szkole. Sprawidziany, kartkówki, poprawy, normalnie wszystko naraz ... Kolejny rozdział postaram się dodać szybciej. Mam już mniej więcej wizję jak będzie wyglądać, teraz muszę jak mawia moja polonistka "przelać myśli na papier" , no w moim przypadku na komputer ale mniejsza z tym . W każdym bądź razie, liczę na wyrozumiałość i mam nadzieje, że ktoś w ogóle będzie jeszcze czytać mojego bloga. Bardzo proszę o komentarze i o ewentualne propozycje dotyczące kolejnego rozdziału. ENJOY !
Ten Pan jeszcze o tym nie wie, ale zostanie moim mężem ! <3
:) Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńno świetny rozdział pisz dalej :)
OdpowiedzUsuń