poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział II



Kolejny dzień w Dortmundzie i rośnie we mnie coraz większe przekonanie o tym, że powinnam się tu przeprowadzić. Wyszłam na balkon i zachłysnęłam się świeżym, letnim powietrzem. Dzień był piękny, nie mogłam go zmarnować. Szybko się umyłam, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam krótkie spodenki i t-shirt. Zeszłam do recepcji, żeby oddać klucz do pokoju i nagle zobaczyłam znajomą postać siedzącą na sofie przy wyjściu.
-Kuba, co ty tutaj robisz?- podeszłam do niego i zapytałam z odrobiną ciekawości w głosie.
-O Majka, nareszcie. No czekam na ciebie. Słuchaj musimy porozmawiać, ale nie tutaj. Może masz ochotę na kawę?
-No dobra, ale o co chodzi? Coś się stało?
-Jeszcze nie, ale jak mi nie pomożesz to może być różnie.
Szybkim krokiem ruszyliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do kawiarni na obrzeżach miasta. Przez całą drogę nic nie mówił, zastanawiał się nad czymś. Po pewnym czasie zaczęłam się trochę obawiać o to, czego on ode mnie chce. W końcu zatrzymaliśmy się i poszliśmy zająć stolik w bardzo ładnej, przytulnej kawiarence.
-No więc słucham, o co chodzi?- zapytałam podejrzliwym tonem.
-Wiesz, po tym co mi powiedziałaś, że nie można się poddawać i w ogóle, ja dużo myślałem, pół nocy prawie nie przespałem, ale warto było bo wpadłem na genialny pomysł.
-O Boże, mam się bać?
-Jesteś odważną dziewczyną, więc raczej nie. W każdym bądź razie, jesteś jedyną osobą, która może nam pomóc wygrać ten mecz.
-Okej, Kuba do sedna. O co dokładnie chodzi, bo ja się gubię.
-Chciałbym żebyś przyszła na nasz jutrzejszy trening i powiedziała całej reszcie drużyny to samo, co mi.
-Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Nikt nie lubi słuchać morałów osoby, której nie zna.
-Ja jakoś dałem radę to oni też. Proszę cię, jeżeli ty nam nie pomożesz, to nikt tego nie zrobi.
-Nie wiem, muszę się zastanowić.
-Okej, pewnie, rozumiem. - powiedział zrezygnowany - To co, jaką kawę zamawiasz?
Kelnerka przyniosła nam po chwili zamówienie i rozmawialiśmy o tym, że planuję się tu przeprowadzić, tylko muszę znaleźć jakieś małe mieszkanie, na początek. Kuba zadeklarował swoją pomoc przy wyborze, bo on jednak lepiej raził sobie z językiem niemieckim, a kupno mieszkania to masa formalności. Znowu czułam się jakbym znała go od lat. Czy to nie jest dziwne ? Po długiej rozmowie musieliśmy wracać z powrotem, ponieważ Kuba za godzinę miał trening. Odwiózł mnie pod hotel i jeszcze raz obiecałam mu, że przemyślę jego propozycję. Tym razem zapisał mi swój nr w telefonie i powiedział, że jak już zdecyduję to mam do niego zadzwonić.

Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Cały czas myślałam o dzisiejszej rozmowie. Kurczę, co ja mam zrobić, oni naprawdę mają problem, ale czy ja zdołam cokolwiek na to poradzić? Zadzwoniłam do Angeliki, musiałam się kogoś poradzić. Opowiedziałam jej o całej sytuacji, na początku nie mogła uwierzyć w to, że  spotkałam Kubę Błaszczykowskiego, jednak później jak już trochę ochłonęła dało się do niej dotrzeć.
-Angela, proszę powiedz mi co ja mam robić?
-Jak to co, Majka, ogarnij się ! To jest być może jedyna szansa na to, aby spotkać Lewandowskiego!
-Cholera, wiesz, że tu nie o to chodzi. To nie jest takie proste. Kuba liczy na to, że im pomogę, ale ja nie wiem czy dam sobie radę.
-Rozumiem cię, ale zapamiętaj jedno. Żałować, że coś zrobiłaś, będziesz chwilę, natomiast żałować, że czegoś nie zrobiłaś możesz przez całe życie.
-Hmm. Masz rację. Dziękuję, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
-Nie ma sprawy. Ej, ale jak już będziesz panią Lewandowską, to nie zapomnij o starej przyjaciółce.
-Haha. Angela, daj spokój. Przecież wiesz, że to jest niemożliwe.
-Dobra, dobra. Swoje wiem. Trzymaj się tam jakoś i załatw mi koszulkę Mario, koniecznie z autografem.
-Okej wariatko. Zobaczę co się da zrobić. Tęsknie za tobą.
-Ja za tobą też.
-Muszę już kończyć i zadzwonić do Kuby.
-Okej. Powodzenia. Dasz sobie radę.
-Nie dziękuję . Papa.
Rozłączyłam się z Angelą, po to by zaraz wykręcić numer do Kuby. Kiedy odebrał powiedziałam mu, że się zgadzam.
-Maja, nie wiem jak mam ci dziękować.- odpowiedział z radością
-Spokojnie. Narazie jeszcze nie masz za co dziękować. Zobaczymy czy coś w ogóle pomogę.
-Na pewno pomożesz. Jeszcze raz wielkie dzięki. Przyjadę po ciebie jutro o 13. Trening jest co prawda dopiero o 14, ale jeszcze będziemy mogli porozmawiać jeśli chcesz.
-Pewnie. Dzięki, to widzimy się jutro. Pa.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się. Ten plan z góry jest spisany na porażkę. Wejdzie im na trening jakaś obca dziewczyna i zacznie mówić o tym co mają robić... Co oni sobie pomyślą ? Cholera, nieźle się wpakowałam... No ale trudno, jak powiedziałam A muszę powiedzieć B. Trzeba się wziąć do roboty i pomyśleć nad jutrzejszą rozmową. Sms od Kuby : "Dasz sobie radę. Uwierz w swoje możliwości. Pamiętaj, będę tam z Tobą." Kurde, on chyba czytał mi w myślach. To były słowa, których teraz najbardziej potrzebowałam.
Do wieczora siedziałam przed laptopem i przygotowywałam się do jutrzejszego dnia. Wszystko sobie zaplanowałam, ale i tak najbardziej bałam się tego, że jak już przed nimi wszystkimi stanę, to po prostu sparaliżuje mnie strach. W sumie nawet bym się nie zdziwiła, gdyby tak właśnie się stało. Dobra dosyć, bo za chwilę nigdzie nie pójdę, a skoro Kuba uważa, że mogę im pomóc, to muszę spróbować. Nie zauważyłam nawet, kiedy na zegarze wybiła godzina 23. Było już dosyć późno, ale mi się nie chciało spać, wiedziałam że z tego stresu raczej szybko nie zasnę. Poszłam pod prysznic, a później zamówiłam sobie do pokoju butelkę czerwonego wina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz